Skoro Hay Lin-jedna z bohaterek WITCH jest Chinką to skoro już o Chinach mowa to miałam tę oto notkę napisac już w lutym 2008 roku jednak zawsze pisałam albo gdzies indziej na innym blogu albo mi sie nie chciało pisac bo rozpaczałam po utracie słodowni Brovaru Piast.Tak więc teraz o tym napiszę.Otóż tak.Była sobie taka partia polityczna powstała w Chinach w 1912 roku.Nazwano ją Quomintang a jej twórcą był niejaki Song Jiaoren.Wygrała wybory do parlamentu w lutym 1913 roku co mówi mi tyle,że dynamicznie musiała się rozwniąc od czasu jej założenia.Jednak w październiku 1913 roku,prezydent Yuan Shikai nakazał jej usunięcie z parlamentu oraz jej rozwiązanie jednak partia się nie dała tak po prostu co mi się bardzo podobało bo po prostu ją wywalił a ona sobie dalej była i za to ta partia ma u mnie sympatię bo jest nieco taka jak ja:)))
Parię odtworzono w 1919 roku za co ma u mnie wielki plus bo po tym jak ją rozwiązano to o niej nie zapomniano i co zostaje dobite to nie zabite tak więc uwielbiam Quomintang:)))Odtworzył ją niejaki Sun Yat-sen,który to zrobił z niej partię rządzącą w południowych regionach.Partia ta współdziałała ze Związkiem Radzieckim oraz z Komunistyczną Partią Chin.Gdy w 1925 roku zmarł Sun Yat-Sen to po nim przywództwo objął główny dowodzący armii niejaki Jiang Jeshi bardziej znany jako Czang Kai Shek.Bardzo dobrze mi się jego nazwa kojarzy,ponieważ skojarzył mi się z DJ’em Kai Tracide’em,który w realu nazywa się rzekomo Kai Franz ale sławę odniósł jako Kai Tracid.Pod wodzą Czang Kai Szek’a Quomintang odnosił same sukcesy militarne,z racji tego,że jego przywódca był głównym dowodzącym armii to było oczywiste,że każdy pokazuje się z najlepszej strony tego co potrafi najbardziej. Niestety nie obyło się tez bez konfliktów przez co Quomintang zerwał współpracę ze Związkiem Radzieckim jednak w 1926 roku Quomintang zdązył już opanowac całe Chiny.Jednak niestety,z czasem Quomintang był zmuszony aby wycofac się i udało mu się jedynie utrzymac u władzy w prowincji Taiwan.Jednak nie podobało się to tamteszej społeczności i w 1945 roku zrobili powstanie przeciwko Quomintangowi. W międzyczasie w latach od 1927 do 1950 trwała chińska wojna domowa,która była wojną między chińskimi komunistami a narodowcami z Quomintangu.I pomyślec,że kiedyś Związek Radziecki oraz Chińska Partia Ludowa były przyjaciółkami Quomintangu i wspierali się nawzajem i byli dla siebie jak przyjaciele a teraz wybuchła między nimi wojna.Tak samo i ja mam w życiu-mam raz koleżanki,które mi sie wydaje,że je kocham jak prawdziwe przyjaciółki a one mnie wspierają ale jak przyjdzie co do czego to toczymy między sobą krwawą wojnę,która zwyciężam tylko ja.Quomintang jest taki jak ja:))) Wracając do 1945 roku gdy to Tajwańczycy wściekli się na Quomintang i zrobili powstanie przeciwko niemu to wszystko zapoczątkował fakt gdy to w 1947 roku,już dwa lata po pierwszym buncie wściekli się za to,że 27 lutego 1947 roku chińscy agenci z Biura Monopolu Tytoniowego w Tajpej podczas akcji przeciwko nielegalnym handlarzom zastrzelili kobietę sprzedającą papierosy,przez co ściągnęli na siebie gniew mieszkańców. Kiedy wzburzony wydarzeniem tłum Tajwańczyków ruszył przeciwko agentom ci otworzyli ogień zabijając i raniąc wiele osób.28 lutego 1947 wielotysięczna grupa demonstrantów udała się pod siedzibę gubernatora domagając się aresztowania morderców. Jak sądzicie-jaką dostali sprawiedliwośc???Otóż tak-w zamian za to policja i żandarmeria otwarła na nich ogień z karabinów maszynowych.Wówczas to gubernetor wprowadził stan wojenny na terenie całej wyspy.Wówczas to mieszkańcy Tajwanu postanowili się odwdzięczyc tym samym i zorganizowali sobie militaria.Zdobyli broń z magazynów wojskowych i zaczęli walczyc przeciwko Quomintangowi.Czang Kai Szek postanowił sie nie poddac i nakazał walczyc z nimi.Wysłał więc dodatkowe oddziały wojskowe.Jego żołnierze zaczęli także masakrę na cywilach,która nie miałą nic wspólnego z rozprawą z buntownikami.Strzelano do każdego kto wyglądał podejrzanie a masowe egzekcuje na cywilach czy schwytanych rebeliantach były na porządku dziennym.Masowe egzekucje nie budziły sensacji.To stało się całkiem normalne.Te wydarzenia określa się mianem „incydentu z 28 lutego”,z racji tego,że tej własnie daty zapoczątkowano proces przeciwk reżimowi Quomintangu bo wóczas gdy ludnośc Tajwanu domagała się sprawiedliwości aby ukarano morderców tej kobiety,która handlowała papierosami to zamiast ich wysłuchac to otworzono do nich ogień. 40-letnia Tajwanka została daty 27 lutego 1947 roku oskarżona o szmuglowanie papierosów za co po prostu ją zastrzelono.Tajwańczycy oburzeni tym faktem zarządali demokratyzacji Tajwanu a nie rządów Quomintangu.Daty 28 lutego 1947 roku doszło do strajku ludności Tajwanu,podczas którego zamknięto fabryki,szkoły czy sklepy oraz utworzono radę samorządową do spraw reprezenttacji interesów Tajwańczyków oraz zarządano demokratyzacji. Na dzień dzisiejszy na Tajwanie jest podział pomiędzy Tajwańczyków czyli rdzennych mieszkańców Tajwanu a Chińczyków.Quomintang istnieje do dziś tyle,że ma formę pokojowej partii i nie rewolucjonizuje się tak jak kiedyś.Wchodzi w skłąd koalicji niebieskich.Jest to jedna z największych partii Republiki Chińskiej. Tak wygląda flaga Quomintangu: Przedstawia białe słońce na niebieskim tle.To słońce ma dwanaście promieni,które symbolizują postęp.Postęp.Postęp… Gdy słyszę wyraz „postęp” lub też „postęp techniczny”albo „modernizacja”to az mi się w żołądku przewraca.To właśnie postęp techniczny oraz modernizacja zabrały mi mój najukochańszy Blaszak,któy został usinięty przed modernizaję Placu Powstańców Wielkpolskich i po zakończeniu procesu moderniaacji…nie przywrócono go bo właściciel nie dostał zezwolenia!!! Nareszcie mogę zerwac knebel z gęby i wykrzyczec to wszystko jak bardzo boli mnie to,że modernizacja Placu Powstańców Wielkopolskich na Nadodrzu zjebała mi życie!!!Knelel,który mnie dusi i zakazuje mi mówic o tym jak bardzo mnie boli to,ze już nigdy nie zjem w Blaszak’u ani tez nie poczuję już nigdy zapachu ani smaku gofrów z Nadodrza czy lodów!!!Knebel zatyka mi usta a jak wiadomo gdy usta są zatkane to nie można jeśc!!! Chciałabym się zbuntowac ale nie wiem nawet przeciwko komu i kto jest winny tego,że właściciel Blaszak’a nie dostał na niego pozwolenia,pomimo iz prowadził tam działalnosc przed procesem modernizacji!!! Chciałabym wykrzyczec i napluc w twarz temu,który był winny temu,że nie ma Blaszak’a,gofrowni oraz lodziarni czy kiosków na Placu Powstańców Wielkopolskich!!!Chciałabym mu zrobic krwawa rewoltę podobnie jak Tajwańczycy zbuntowali się przeciwko Quomintang’owi!!! Czy gdybym wówczas nie zostawiła Nadodrza na tak długi okres czasu-chociaż to tylko dwa miesiące od 4 lipca 2006 roku do 8 września 2006 roku to czy mogłabym jakos temu zaradzic aby zostawiono mój blaszak w spokoju i przetrwałby do dziś jak parking,czyli jedyne co zostało z dawnego Placu???Pamiętam jak własnie tej daty-4 lipca 2006 roku po raz ostatni widziałam Blaszak oraz dawny Plac Powstańców Wielkopolskich takim jakim go poznałam i pokochałam.Pamiętam jak tej daty rozstawałam się z Michałem z Nadodrza oraz z innymi moimi znajomymi z Nadodrza.Rozstalismy się niby w zgodzie niby w kłótni jednak oni jeszcze żyją i mogą się ze mną widywac.Jednak juz nigdy nie ujrzę Placu Powstańców Wielkopolskich takiego jakim był… Każdy w swoją stronę.Każdy w swoim kierunku.Mój jest tylko jeden.Prowadzi na Nadodrze…
0 Komentarze
12/6/2009 0 Komentarze Tradycjonalizm i powiew orientuPomimo iz od dnia 23 października 2009 roku minęło juz trochę czasu to ja nadal pamiętam ten dzień i nie tylko ten.Na następny dzień czyli daty 24 października 2009 roku była sobota.Jak codzień zaglądam na portal papilot.pl,gdzie to ostatnio coś ciekawego znalazłam a mianowicie artykuł o chince,której krępowano stopy.Na portalu papilot.pl bardzo trudno coś sensownego wyłonic a ostatnio kiedy to znalazłam coś co by mi odpowiadało to był artykuł o tym koźlęciu,którego to tutaj opisywałam i przytaczałam własnie na tym blogu.
W artykule o tej chince pisało o tym,że klutura azjatycka jest szokująca a w szczególności dla Europejczyków.Ja,jako dobry pseudosocjolog mam dzięki temu natchnienie,poniewaz to co tam było opisane było częścią socjologii czyli społeczeństwa Azjatów,którzy mieli swój rytuał w tradycji jakim było krępowanie stóp małym dziewczynkom.Im stopa była mniejsza(czyżby mięli ludowe motto „Małe-jest piękne”???)tym lepszy awans w klasie społecznej,ponieważ mała stopa wiązała się z tym,że dziewczynka znajdzie dobrego męża,który będzie bogaty i zapewni jej byt.O ile do dziś w kulturach plemion afrykańskich stosuje się rytuał obrzezania,w którym to dziewczynkom wycina się łechtaczki,ponieważ w ich kulturze dziewczynki przychodzą na świat z czymś brudnym co trzeba odciąc nie znając się wogóle na budowie anatomicznej dziewcząt i nie wiedząc,że łechtaczka to nie coś brudnego z czym się przychodzi na świat a uroda,którą zaprojektowała matka natura.Podobnie się tyczy kultury Hindusów,gdzie to narodziny dziewczynki równają się tragedii,ponieważ wówczas biedna rodzina nie ma na jej posag a im więcej córek tym gorzej bo posag trzeba rozdzielic między dziewczęta,które wydaje się za mąż tak więc i tam kultura szokuje do dziś. W Chinach za to szokuje rytuał krępowania dorastającym dziewczętom stóp.Zwyczaj ten powstał w X wieku jednak podobno dziś nie jest już praktywkowany ale kilkadziesiąt lat temu jeszcze był,stąd tez ofiary tego rytuału muszą z tym życ. Jedną z tych ofiar jest ta kobieta ze zdjęcia: Spórzcie uważnie na jej stopy.Widac,że sa wyraźnie zdeformowane,ponieważ w fazie wzrostu były krępowane.Ta kobieta przez to cierpi i ma problemy z chodzeniem a przecież stopy to postawa naszego ciała.Na zdjęciu roentgen’a widac wyraźnie jak układają się kości.Są jakby „zgniecione”.W X wieku zwyczaj ten został wprowadzony za czasó panowania tam dynastii Tang.Wówczas to owijano kilkuletnim dziewczynkom stopy bandażami tak aby palce były zgięte w kierunku pięt oraz łamianiu kości śródstopia(wiecie aby wogóle co to są i gdzie się znajdują kości śródstopia,barany???!!!).Po takim zabiegu wprowadzano do diety takich dziewcząt produkty mające na celu zmięczyc kości by były na tyle giętkie i się formowały.Z biegiem lat,bandaże wiązano coraz ciaśniej by po upływie intensywnej fazy wzrostu móc je zdjąc i widac było tego efekty.Wtedy stopa dziewczyny mierzyła około 12 cm.Najmniejszą stopą w historii była stopa mierząca 7 cm!!!Nie wiem jak to możliwe ale współczuję tej dziewczynie. Wówczas gdy panowała zasada,że im mniejsza stopa tym lepszy awans społeczny i lepsze zamóżpójście to takie zabiegi wykonywano masowo nie zważając na etykę.Wówczas mężczyźni ścigali się w szukaniu wśród chińskich dziewcząt,tej jedynej,o jaknajmniejszej stopie i mawiali:”Piękno wymaga cierpienia,każda para zabandażowanych stóp kosztuje wannę łez”i według mnie to chyba stąd wywodzi się powiedzenie,które figuruje do dziś nawet i w Polsce,że”Dla urody trzeba cierpiec”.W dzisiejszych czasach kobiety dobrowolnie poddawają się cierpieniom dla urody jak na przykłąd wstrzykuja sobie botox co jest niczym innym jak jadem kiełbasianym czyli trucizną ale one porażają tym mięśnie swej twarzy po to by wyglądac młodziej.Albo odchudzają się i tym sposobem wprowadzają siebie w anorexję czy bulimie co przynosi wyniszczające skutki dla ich organizmu i robią to wszystko dla urody co prawie niczym nie różni się od zwyczaju krępowania stóp u chińskich dziewcząt z różnicą tlyko taką,że współczene kobiety takim zabiegom „upiekszającym” poddają się dobrowolnie a chińskie dziewczęta były do tego zmuszane pod presją społeczeństwa jak na przykłąd,że jeśli podda się dziewczyne takiemu zabiegowi to będzie „piękna i bogata”bo zainteresuje się nią bogaty facet,który zrobi z niej księżniczkę.I do dziś ten mit został.Jest parcie na bycie pięknym i bogatym przez co tym razem kobiety ida dobrowolnie pod nóż. Jednak każda ingerencja w organizm człowieka wiąże się z ryzykiem.Bardzo często zdarzały się przypadki,gdzie to po zabiegu krępowania stóp u chińskich dziewcząt występowały powikłania czy tez zanik mięśni a co najgorsze jeśli infekcja była przewlekła i nie mógł jej zwalczyc organizm to dochodziło do zgonu.Rytuału krępowania stóp zakazano w 1912 roku po powstaniu Republiki Chińskiej jednak nie zakazuje się poprawiania urody chorurgicznie przez co coraz więcej kobiet szuka ideałów piękna wśród gwiazd televizji i idzie pod nóż. Ja mówiłam,że ten blog coraz mniej ma do czynienia z kuchnią Nadodrza bo po prostu jej już nie ma takiej jaką była!!!Przez to coraz częsciej pisze o socjologii bo to modernizacja zjebała mi życie i zabrała mi bezpowrotnie kuchnię Nadodrza.To co niby nazywa się postępem technicznym wzięło i rzuciło się na gofrownie i lodziarnie a w szczególności na Blaszak i teraz mi tlyko zostało szukanie przyczyn oraz ta nieszczęsna socjologia. Jedna z bohaterek WITCH-Hay Lin,jest chinką.Widac to po jej typie urody oraz po tym jak się niekiedy ubiera. Ten obrazek był jedną z naklejek do albumu „WITCH STYLE”,dołączonym do pierwszego numeru WITCH STYL,którego to kupiłam daty 4 lipca 2006 roku w dziś pustostojącym i nieczynnym kiosku na Placu Powstańców Wielkopolskich na Nadodrzu: A Hay Lin jest na nim przebierana w jakies orientalne ciuchy,które imitują chyba tradycyjny strój Hinduski. Jeszcze w wydaniu na luty 2006 spotkałam się z wizerunkiem Hay Lin,która przebrana była w tradycyjne japońskie kimono: Tradycjonalizm.Twórcy WITCH nie poruszyli problemu tradycjonalizmu a powinni by pokazac czym jest tradycjonalizm.Nie nawidzę tradycji i to jest to co mnie dobija.Nie chodzi mi tutaj o tradycjonalizm katolicki w katolicyźmie tylko o tradycjonalizm ze socjologii,który to bazuje nieco na konserwatyźmie a ja jestem przeciwko takim wartościom jak tradycja i powrót do tradycji.Ale nie straszcie mnie ludzie przed moim wyjazdem do Niemiec bo z tego co ja słyszałam to Niemcy mają własną tradycję konserwatyzmu tradycjonalistycznego co az mnie wkurzyło jak ja sie tam odnajdę u nich!!!Tradycjonalizm jest doktryną z tego co ja wiem a nie każdy musi wygłaszac poglądy tej doktryny przez co mogę miec tam szansę odnalezienia się. Ja byc socjolog.Ja żyję tym i jestem tym.Jestem Socjologią.Brakuje mi bardzo Biologii,ponieważ chyba już ze 2 i pół roku nie miałam nic wspólnego z tym przedmiotem.Jednak niestety,nie mając styczności z Biologią,czuję się jakby niepełna a studiując tę głupią politologię nie mogę iśc na magisterke w kierunku przyrodniczym a Biologia jest nauką przyrodniczą.Musze iśc w kierunku nauk społecznych ale na szczęscie Socjologia jest nauką społeczną więc obym miała szansę rozwoju w tym kierunku. Jest coś takiego jak uprzedzenie,które to powiela stereotyp.Przez uprzedzenia,człowiek czuje się mieszcząc się w lepszej kategorii kimś nadzwyczajnym przez co dyskryminuje kogoś kto wydaje mu się gorszy lub wyznaje całkiem odmienne poglądy i przewaznie stosuje wobec niego agresję symboliczną,która polega na niszczeniu cennych rzeczy należacych do danej osoby lub wyśmiewaniu wartości,jakie dana osoba czy też grupa wyznaje.Takim przykładem agresji symbolicznej jest chcociażby przypadek narysowania karykatur Mohamed’a,co było naruszeniem wartości jego wyznawców.Ugodziło to w poglądy i przekonania jego wyznawców.Podobnie agresję symboliczną stosują ludzie wobec mnie-zduszając mnie i wmawiając mi,pomimo świadomości tego,że nie chcę miec w przyszłości ch*ja do doopy zwanego mężem oraz jakiegoś śmierdzącego bachora to ludzie nadal gadają mi,że będę miałą męża i bachory i zmienię poglądy.Jak WY-dopuszczacie się do wysmiewania moich poglądów to ja wyśmiewam WASZE i tyle!!! Nie ustąpię i tyle. 12/6/2009 0 Komentarze Poróżnieni chińskim muremChiński mur.Z czym Wam sie kojarzy wyraz „chiński mur”???Jest bardzo dużo powiedzień na temat Chin jak na przykład gdy ktoś czegoś nie chce i się przed tym opiera to mówi się,że „Za chiny ludowe nie chce…” lub też gdy ktoś pisze niewyraźnie to mówi sie,że pisze po chińsku.Stereotypy bardzo ułatwiają życie bo na podstawie ich mamy już jakiś obraz,który pozwala nam ocenic danego człowieka pod kątem tego pryzmatu w jakim został przedstawiony w stereotypie.Jednak bardzo często stereotyp bywa mylny a ktoś kto pochodzi z danej narodowości lub też posiada daną cechę,jaką wysmiewa stereotyp ma całkiem inny charakter niż przedstawia się to w mowie potocznej.
Socjologia.To,co ja tu wszystko opisuje nie ma za wiele wspólnego z kuchnią Nadodrza!!!To,co ja tutaj piszę to nic innego jak socjologia.Czy ja już całkiem zapomniałam czym jest kuchnia Nadodrza,że musze już gustowac w socjologii???Nie ma już kuchni Nadodrza.Bynajmniej nie takiej jaka była przed 4 lipca 2006 gdy to po raz ostatni mogłam najeśc się w Blaszak’u oraz to własnie przez modernizację nie ma Blaszak’a oraz kuchni Nadodrza…Dzięki modernizacji Placu Powstańców Wielkopolskich nie tylko mogłabym ogłosic strajk głodowy ale także mogłabym zacząc protestowac przeciwko temu aby juz nigdy nikt nie odważył sie zaszkodzic kuchni Nadodrza.Bo kuchni Nadodrza już nie ma.Niczego już nie ma.Nie ma już tego co było… Gdy odkryłam moją moc na Nadodrzu jako Biologii Socjologii to podobnie jak dziewczęta z WITCH-czułam się uskrzydlona.Sama to zauważyłam co dzieje się dookoła tylko nie potrafiłam tego nazwac w słowach.Gdy po raz pierwszy usłyszałam swój własny język naukowy na tle języka jakiego używają przeciętni mieszkańcy Nadodrza to aż się przestraszyłam.Czy tylko ja to widzę i potrafię nazwac???Czy też może jestem na coś chora??? Wracając do daty 23 października 2009 roku to tej własnie daty,zaraz po zajęciach pojechałam na koncert DJ’a ROTTWAG’a.Razem ze mną pojechały moje koleżanki-ANTi,która namówiła mnie właśnie do napisania postów na tym blogu bo chciałam tutaj zrobic Schlaf Parade oraz Karolina.Gdy zajechałyśmy razem autobusem to ANTI postanowiła zapalic papierosa na dworze jeszcze przed koncertem a ja i Karolina weszłyśmy do środka.Jeszcze nie było za duzo osób.Rozmawiałyśmy przy wejściu.Karolina miała bardzo fajny różowy szalik i pochwaliłam ją,ze ma szalik w moim stylu a w tym momencie gdy z nia rozmawiałam i stałam przy drzwiach i czekałyśmy na ANTi to wszedł…DJ ROTTWAG!!!Od razu gdy go zobaczyłam to zwróciłam się do niego przedstawiając mu moją koleżankę Karolinę i oznajmiłam mu,że mam bardzo dużo znajomych i niepotrzebuję jego.DJ ROTTWAG odpowiedział,że już niedługo całkiem na mnie się obrazi za takie słowa i,ze mam powtórzyc jak ja to przed chwilą sformułowałam.Odpowiedziałam mu,że mam go gdzieś a on mi odpowiedział,że przed chwila ja powiedziałam całkiem co innego. DJ ROTTWAG.Cenię go bardzo jako dobrego DJ’a oraz za to,że jest sobą mimo tego,że jest DJ’em…Jest taki podobny do mojego Florian’a.Nawet tego dnia miałam przy sobie zdjęcie z płyty Lightyears mojego Florian’a i chciałam mu pokazac,że jest bardzo podobny do mojego Florian’a.Jednak ja go nie kocham.Jedyne co ja w nim widzę to jego podobieństwo do Florian’a i nic więcej.Jest taki podobny do mojego Florian’a jakby to był on sam!!!DJ ROTTWAG.Tego dnia nawet śnił mi się w nocy i oznajmił mi,że…to on jest moim Florian’em i nie muszę go szukac bo to własnie jest on!!!Ten sen był taki realistyczny.Ale właśnie sen to jest nic innego jak nasza podświadomośc,dzieki której znamy nasze pragnienia lub obawy i własnie dlatego bo myślę i o moim Florian’ie i o DJ’u ROTTWAG’u to przez to śniło mi się,że DJ ROTTWAG oznajmił mi,że jest moim Florian’em. Podczas gdy tak wdałam się z nim w dyskusję to moja koleżanka Karolina gdzieś poszła…W międzyczasie DJ ROTTWAG zaczął szykowac swój sprzęt do grania i sprawdzał jego sprawnośc.Podczas jego chwili nieuwagi wykorzystałam ten moment i…powyrywałam mu kabelki od konsolety DJ-skiej!!!To trwało tlyko chwilę ale widział mnie przy swoim sprzęcie.Gdy zagadał co mnie tak pasjonuje w tych kablach to odpowiedziałam mu,że chciałabym w przyszłości kable podawac DJ-om.DJ ROTTWAG na to nic nie odpowiedział tylko wziął swój sprzęt i sobie poszedł.Naderwany sprzęt.Gdy przyszła pora przed koncertem to moja koleżanka ANTi zagadała do mnie,że czytała o sobie na blogu co ja wtedy pisałam własnie na tym blogu,który teraz czytasz.Zapytałam się jej czy zauważyła,że ja jak opisywałam naszą rozmowę to nie klnęłam w tamtym poście a ona mi odpowiedziała,że zauważyła no i ja zaraz po tych słowach odpowiedziałam jej,że ja na swoim gruncie nie klnę a ten blog to mój grunt i tyle.W międzyczasie zaczęli się schodzic jacyś ludzie i był tłok.Wiedziałam tez z daleka DJ’a ROTTWAG’a jak spaceruje po korytarzu i stoji przed drzwiami i czyta ogłoszenia na tablicy ogłoszeń.Chciałam do niego podejśc i zagadac ale nie dało się.Obserwowałam go tlyko z daleka i widziałam jak raz chodzi to do toalety albo po korytarzu i czeka na swój występ. Gdy było jeszcze kilkanaście minut przed występem to znalazłam chwilę by podejśc do DJ’a ROTTWAG’a i oznajmic mu,że ma uszkodzone kable.Uszkodzone kable.Uszkodzone kable.Gdy DJ ROTTWAG sprawdził swój sprzęt i zauważył,że jeden a kabli jest przerwany to aż zamarł.Ja tez zamarłam.Wystraszony,że występ nie powiedzie się bo jak wiadomo nie będzie nagłośnienia od konsolety czyli nie będzie słychac dźwieku to DJ ROTTWAG od razu pobiegnął do ludzi od nagłasniania aby coś z tym zrobili i sprawdzili stan techniczny konsolety oraz kabli.Jednak gdy pobiegnął to zapomniał swojej torby z prywatnymi rzeczami i w międzyczasie gdy ja to zauważyłam,że zapomniał to popilnowałam jej.Czekałam az wróci po tą torbę a w międzyczasie nic nie ruszałam z jego rzeczy.Może trochę ciekawiło mnie to co może miec DJ w środku za rzeczy osobiste ale nie zajrzałam,ponieważ nie chciałam naruszac niczyjej sfery prywatnej.Cały czas pilniowałam jego torby.Gdy DJ ROTTWAG przyszedł z tym samym sprzętem bo chciał zobaczyc czy jest sprawny no i szykował sie do występu to w międzyczasie ja sama osobiście-posłuzyłam za bramkarza i wpuściłam klubowiczów do środka sali gdzie miał zagrac DJ ROTTWAG.DJ ROTTWAG zawsze się zamartwia tym,że nie ma drzwi otwartnych a bramkarze tak jakby spali tak więc przeważnie to na nim spoczywa to,ze musi sobie ustawiac miejsce gdzie zagra.Nie wiem czy ktoś z WAS-Drodzy Czytelnicy był kiedyś w Ostrów Protector Club gdzie to są aż 3 osobne sale,gdzie to grają w jednej sali muzykę Techno a w drugiej jakiś Pop a w trzeciej jeszcze inny gatunek muzyki tak więc podobnie i było w tym klubie gdzie to osobna była sala dla DJ’a ROTTWAG’a…Gdy otwierałam tę salę do wejścia dla klubowiczów to jeden z ochroniarzy upomniał mnie kim ja jestem,że mam uprawnienia by korzystac z kluczy a ja temu ochroniarzowi poradziłam aby przedemną ucieknął.On mnie upomniał,że nie mówi się „ucieknął” tylko poprawna polszczyzna to „uciekł”. Mimo wszystko wezliśmy.Gdy DJ ROTTWAG zauważył,że pilnowałam mu torby to podziekował mi a ja powiedziałam mu,że kiedy jestem w podróży a przewaznie w pociągu i widze bagaż bez opieki to czekam i pilnuje aż wróci łaściciel a gdy nie wraca to zgłaszam to do kierownika pociągu,ponieważ bagaż zostawiony bez opieki to nic innego jak zabiegany właściciel mógł o nim zapomniec.Mimo wszystko-z DJ’em ROTTWAG’iem nie rozumiem sie tak dobrze jak kiedyś.Pamiętam jak rok wcześniej korespondowałam z nim na portalu uptrax.de i pisalismy sobie bardzo długie wiadomości.to już nie ten sam złowiek co kiedyś.Ja nie kocham DJ’a ROTTWAG’a.Ja kochałam jedynie wspomnienia o nim oraz jego wiadomości prywatne jakie pisalismy do siebie.Kochałam go nie znając go wcale… Gdy przeszedł czas koncertu a DJ ROTTWAG wszedł do sali to gdy rozkładał swój sprzęt DJ-ski to zauważył,że ani sprzęt dobrze nie działa ani kable nie łączą.To był skutek tego,że trochę się tym „pobawiłam” przed jego występem.DJ ROTTWAG wiedział od razu czyja to sprawka.Zwrócił sie do mnie z tym bezpośrednio.Powiedział mi,że teraz wychodzi na idiotę z racji tego,że nie potrafi sobie poradzic z występem a ja powiedziałam mu,ze niech on od razu powie,że to ja jestem w jego mniemaniu idiotką. DJ ROTTWAG tak na mnie spojrzał jak na wariatkę i śmieje się do mnie jak do wariatki.Na sam widok tego jego uśmiechu nie wiedziałam co powiedziec.Aż mi się piszczec chce.Robię takie charakterystyczne miny dla mnie: Wówczas DJ ROTTWAG oznajmił mi przed wszystkimi za ten nieudany występ,że ja go dyskryminuję i tłumaczył mi,że moja agresja wobec niego jest nieuzasadniona.Powiedziałam mu,że to wynika z blokday jaką mam i ogółem nie tak go sobie wyobrażałam w realu a pamiętam nasze rozmowy przez wiadomości prywatne na uptrax.de,gdzie to całkiem nieźle nam się pisało i nie taki miało to byc.nie takim go sobie wyobrażałam i przez to buduję chiński mur przed nim.Mur nie do przebicia.DJ ROTTWAG zaczął mi wyjaśniac czym tak naprawdę jest chińsk mur.To nie tylko budowla ale także manifestowanie xenofobii czyli odgradzanie się w danej strukturze o charakterze stałym przed wejściem całkiem nowej osoby. Tak własnie było kiedy przeżywałam traume w Urzędzie Miasta i Gminy w Kątach Wrocławskich,gdzie to byłam dyskryminowana tylko dlatego,że nie byłam z Kątó Wrocławskich ani z tej gminy.Wytykano mi palcami,że jestem „ta różowa” lub „ta z Twardogóry” i narzucali mi jak mam się ubierac To jest własnie chiński mur,który mnie tam otaczał. DJ ROTTWAG powiedział mi,ze on jest jaki jest a ja każdy jego gest odczytuję jakby to był przejaw jego słabości i nie wiadomo po co go analizuję.On jest tlyko DJ-em i chciałby zagrac seta jednak niestety w swej karierze nie spotkał się jeszcze z przejawem takiej xenofobii.Z racji tego,że jest DJ’em to bardzo dużo koncertuje a co za tym idzie to podróżuje i kiedy na przykład był we Lwowie bo dawał tam koncert razem z jeszcze innym DJ’em z tej samej wytwórni to gdy poprosili w hotelu o piwo to przyniesiono im…całą skrzynkę!!!To znak,że panuje tam gościnnosc jednak moim zdaniem nie zawsze tak jest.Czy ja,będąc w Kątach Wrocławskich musiałam przezywac taką traumę???DJ ROTTWAG powiedział mi,że niestety w dzisiejszych czasach to ludzie wszystko oceniają na podstawie stereotypu przez co stereotyp może byc poztytwny jak na przykład,ze Francuzi są romantyczni albo negatywni,ze Polacy to pijacy. Po swojej przemowie DJ ROTTWAG mnie ignorował.Starał się bynajmniej.Jednak ja i tak wiedziałam swoje-ta znajomośc była niczym innym jak iluzją,którą zafudowałam sobie oceniając po naszych rozmowach w wiadomościach prywatnych na portalu uptrax.de… 12/5/2009 0 Komentarze Chiński mur-część 4Trauma.Czym dla Was jest trauma???Dla każdego traumatycznym przeżyciem jest co innego.Dla jednych może byc to brak pracy a dla drugich odejście partnera lub tez długotrwały stres.Dla mnie największa traumą mojego życia było pójście na praktyki do Urzędu Miasta i Gminy w Kątach Wrocławskich…Do dziś czuje tego skutki.Rana boli i nie chce się zagoic.Cały czas ją rozdrapuję.Nie ważne ile razy koleżanka pocieszałaby mnie i nie wazne jak bardzo lubiłabym tę koleżankę-ona po prostu nie potrafi sobie tego wyobrazic czym jest dla mnie traumatyczne przeżycie…
Zduszana.Zawsze gdy chciałam wyrazic własne zdanie.Wyrazic siebie w całości-zduszano mnie.Koleżanki nie potrafią sobie tego wyobrazic.A juz tym bardziej nie obcy ludzie,którzy wcale mnie nie znają!!!Ile razy w te wakacje chciałam pisac na blogach by wyrazic siebie.Ile razy chciałam opisac moje przygody i pomimo iż je przeżywałam to nie mogłam wejśc na blogi bo zawsze jak się zalogowałam i weszłam to nie mogłam nic napisac.Nie dlatego,że system nie działał.Ta blokada była we mnie…To,że zakazano mi wyrażac siebie spowodowało to,że nie mogłam nic napisac tak prosto od siebie.To co wóczas się ze mną działo-blokowało moja osobowośc.nie mogłam jej wyrażac.Nie mogłam nic powiedziec.Wszystko się zawaliło…Teraz niby się odbudowało ale boje się,że trauma wróci… Chciałabym by ten chiński mur runął całkowicie.Chiński mur jest blokadą nie do wyburzenia bo po pierwsze nie dośc,że jest to zabytek,który zakorzenił się w tradycji Chin to na dodatek to jest blokada nie do przebicia.Owszem-dałoby się z nim walczyc i go wyburzyc jednak niestety-jako jednostka byłbym skazana na ostracyzm tylko dlatego,że zdecydowałam się podważyc fundament tradycji.A Polska pod względem tradycyjności nie rózni się niczym od Chin.Podobnie jest tez z własnością prywatną co szczególnie widoczne było za czasów PRL-u… Moje życie.Nigdy nie zamieniłabym je na żadne inne.Nigdy nie chciałabym zyc w tradycjonaliźmie gdzie tradycja i tym podobne wartości są na porządu dziennym…Dla mnie najważniejsza jest wolnośc.Chciałabym miec jakiś grunt na własnośc prywatną.Na mysli mam oczywiście Nadodrze i nikt nie będzie miał mi prawa tego odebrac… Tej samej daty,czyli 23 października 2009 roku gdy poszłam na zajęcia do pana Sroczyńskiego to usiadłam sobie w ławce i zaczęłam czytac najnowszy numer WITCH’a a pan Sroczyński zaczął czytac jakąś gazetę z wiasdomościami.Zapytałam się go co ciekawego piszą w gazecie to odpowiedział mi,że właśnie zdemaskowano akademię szybkimagister.pl,która to była prowokacją dziennikarską mającą na celu zdemaskowanie niskiego poziomu kształcenia akademickiego w Polsce.W życiu o czymś takim nie słyszałam.Pan Sroczyński powiedział mi,że piszą tu,że po tym jak przez jeden tydzień od utworzenia strony internetowej tej lipnej Akademii Wielkiej Lipy napłynęła rekordowa liczba zgłoszeń do uczelni,która oferowała szybkie uzyskanie tytułu magistra i do tego przez 2 lata nauki to posiadano już odpowiednie dowody,które wskazywały na to,że polskie społeczeństwo nie chce się kształcic tylko zależy ludziom na papierku.Moim zdaniem tak jest zawsze.Pan Sroczyński przedstawił mi w gazecie to co tam pisali na temat tej akademii,na którą to się nawet dały nabrac gwiazdy polskiego show biznesu takie jak Tomasz Kammel,który chciał ją zareklamowac oraz daj jej twarz.Bardzo dużo znanych osób chciało tam albo dawac wykłady albo zareklamowac ją jednak jak sie okazało to była tylko prowokacja dziennikarska.Ale taka jest prawda.Powiedziałam panu Sroczyńskiemu,że rónie dobrze ja sama mogłabym założyc sobie sklep ze sprzętem RTV i AGD,który nazwałabym APPLE i sama nazwa wskazywałaby już na znanego producenta i-podów APPLE i ludzie by to chętnie kupywali mysląc sobie,że to jest z najlepszej firmy,podczas kiedy to byłoby nic innego jak nazwa sklepu,który załozyłam ze sprzętem AGD i RTV,gdzie sprzedaję sprzęty z różnych firm i nie tylko APPLE.Pan Sroczyński dał mi dobrą radę-abym nie przywłaszczała sobie nazwy oraz loga marki APPLE,ponieważ to by było karalne prawnie bo jest to zarejestrowany znak firmowy.Uspokoiłam go,że nie wzięłabym sobie loga APPLE jako znaku graficznego a jedynie nazwałabym tak sklep jak nazwę i to jest tak samo jak salon kosmetyczny czy fryzjerski może nazywac się na przykład „IZA” i jedno nie musi sie wiązac z drugim a moim zdaniem nazwa APPLE kojarzyła by sie miło nie tylko z i-podami ale także z jabłkami do jedzenia.Wtedy kupywano by w moim salonie ze sprzętem RTV i AGD bardzo chętnie bo przywoływało by to bardzo miłe i smaczne skojarzenia chociażby nawet z musem jabłkowym.I nie wzięłabym sobie loga graficznego tylko nazwę APPLE skoro firma produkująca i-pody nazywa się APPLE co po angielsku oznacza „jabłko” to powinna pozwac tez sklep z owocami i warzywami,który sprzedaje jabłka i kazał sobie napisac na kartonie z jabłkami „APPLE” co nie oznacza,że sprzedaje i-pody za 1 Euro czy ileś tam funtów skoro w kartonie są wystawione na sprzedaż jabłka czyli „APPLE” jeżeli nie użyto w liczbie mnogiej „APPLES” tylko napisano „APPLE” w liczbie pojedyńczej.No i firma,która produkuje i-pody powinna zaskarżyc do sądu za używanie jej nazwy za samo to,że znana aktorka Gwyneth Paltrow postanowiła dac córce na imię APPLE!!! Wówczas pan Sroczyński zrozumiał o co mi się rozchodzi.Chciałabym bardzo założyc taki sklep ze sprzętem RTV i AGD.Oznajmiłam jemu,że gdy będę miała taki sklep to będe stosowała odpowiednie socjotechniki zachęcające do kupna i u mnie sprzęt może byc tani a dobrej jakości a nie taka tania chińszczyzna z bazaru bo słyszałam o przypadku gdzie to jeden facet zakupił tanią chińską lampkę,która wybuchła i wybiła oko jego 9-letniemu synowi,który stał obok gdy ten facet chciał zapalic tę lampkę.Tam gdzie ja będę miała ten salon ze sprzętem AGD i RTV będzie dobra lokalizacja,która będzie zachęcała do zakupu oraz do samego wstąpienia do mojego APPLE.No i będę stosowała takie taktyki sprzedaży,że każdy nie tylko cos kupi ale także będzie długo zadowolony z zakupu a każdą reklamację uwzględnię,jeśli wada towaru nie wystąpiła z winy tego kto ją kupił.Taka już jestem.Mocna i zdecydowana.Własnie te cechy charakteru nie podobają się każdemu.Nie zmienię się.Nigdy.Te słowa oznajmiłam tej własnie daty-23 października 2009 roku panu Sroczyńskiemu siedząc w sali od zajęc.W sali byliśmy sam na sam,z racji tego,że było to seminarium dyplomowe.Pan Sroczyński nie znał mnie dobrze.Poznał mnie własnie dzięki tym rozmowom. Jednak na tamtą chwilę nie znał mnie tak dobrze i obraził mnie stwierdzeniem,że przecież jakbym wyszła za mąz to bym się zmieniła… Powiedziałam mu od razu,bez przekleństw oraz wyzwisk bo cenię go jak człowieka,że nie mam zamiaru wychodzic za mąż.Wyznaję inne wartości niż większośc społeczeństwa.Dla mnie najważniejszymi wartościami jest to,że zarabiam sama na siebie i od nikogo nie jestem zależna.Nie chcę by jakiś smierdzący jajami ch*j zwany mężem był tylko mój i nie toleruję jak ktoś ma rodzinę.Za to bardzo kocham biologię i socjologię i jestem zdania,że całe życie opiera się na biologii i socjologii.Ludzie myslą sobie,że ja jestem godna pożałowania oraz jakiś dzieciuch ale tak naprawdę nie jest.Jestem po prostu sobą i dążę do moich wyznaczonych celów i niekiedy trzeba nawet zastosnowac by dojśc do tego celu taktykę detektywa Colombo,gdzie to ten detektyw był tak z pozoru godny pozałowania,ze przestępcy z litości sami mu się oddawali niejako w ręce sprawiedliwości.Podobnie i mnie-jeżeli przybiorę postawę,że nie znam się ani trochę na sprzęcie RTV i AGD to nie dośc,że mnie podszkolą jak się przy tym pracuje to jeszcze się dowiem czegoś nowego o czym mogłam nie miec pojęcia i sami mi dają pracę ze sprzętem RTV i AGD podobnie jak u detektywa Colombo przestęocy sami dali mu się złapac bo tak bardzo go żałowali.Na dodatek przy negocjacjach potrafię określic swoja batnę czyli najodpowiedniejszy dla mnie wariant do negocjacji tak by po ich zakończeniu uzyskac cenę jaką godny byłby zapłacic klient za sprzęt RTV czy AGD,który by odemnie kupywał na przykład w komisie i potrafiłabym uzyskac taki efekt,że zapłacił by cenę wyższą niż on proponuje a najbliższą temu jaką ja zaoferowałam pierwotnie za używany sprzęt z komisu.I znam się na tym wszystkim i nie dla mnie jakaś rodzinka czy tez mąż i bachory.Dla mnie liczy się tylko jedno-osiągnąc cel.Jeżeli na przykład złozę CV do sklepu,w którym to handluje się sprzętem RTV i AGD by nabrac doświadczenia bo nigdy nie miałam z tym styczności tak więc podkreślając swój brak doświadczenia w tym fachu przyjmuje postawe detektywa Colombo,tak aby szef przyjął niedoświadczoną mnie akurat do tej pracy i na to stanowisko.Taka metoda „Wilk w owczej skórze”. Dlaczego ludzie a w szczególności polskie społeczeństwo patrzy na innych stereotypowo gdzie to od razu kobietę uważa się tradycjonalnie,że któregoś dnia pozna swojego faceta,z którym będzie chciała załozyc rodzinę i bedą stanowili tradycyjny model rodziny.To jest własnie blokada.Toż to gorsze niż chiński mur!!! Pan Sroczyński zrozumiał.Uszanował moje poglądy.Na szczęście jest wyrozumiałym człowiekiem.Polecił mi nawet ksiązkę o tytule „Biosocjologia”,w której to autor porównał świat ludzi do świata zwierząt.Nie pamiętał tylko autora tej ksiązki ale wspomniał coś,że to napisał jakiś Wilson.Skojarzyłam to co tez powiedziałam z Thomas’em Woodrow’em Wilson’em.Pan Sroczyński odpowiedział,ze skojarzenie nawet fajne ale to nie ten Wilson to napisał.Zrozumiał,ze jestem Biologią Socjologią Technowską a przyjaciele mówią na mnie Socjotechnika. Zbliżał sie już czas.Czas na to abym pojechała na koncert.Była godzina 10:35 gdy wyszłam z sali od pana Sroczyńskiego…Zamknęłam za sobą drzwi od sali…I postanowiłam pojechac na koncert. 12/3/2009 0 Komentarze Chiński mur-część 3Mam nadzieję,że z moich planów coś wyjdzie…Mam nadzieję,że nikt nie odgrodzi się chińskim murem odemnie i nie przeszkodzi mi w realizacji moich celów…Ten blog miał byc o kuchni Nadodrza jednak czasem moge sobie pozwolic na zejście z tematu albowiem musze tutaj rozbudowac tego bloga no i skoro ma login hay-lin.blog.onet.pl tak jak na imię na jedna z bohaterek WITCH’a tak więc i przy okazji mogę poruszyc tematy związane z Chinami i nie tylko…
Wrócmy teraz do daty 23 października 2009 roku gdy to siedziałam sobie w autobusie.Pan Boguś wysiadł jak zwykle w Oleśnicy na Lwowskiej na przystanku.Pomimo tego iż ludzie wysiadali to nadal był tłok.Myslałam o mojej koleżance Magdzie,która gdzieś tam siedziała na tyle.Pogoda nadal była deszczowa.Gdy dojechałam do Oleśnicy głównej to w końcu tłok sie rozrzedził by później znowu zrobiło sie tłoczno.W autobusie dosiadła się do mnie jakaś starsza kobieta.Zagadałam do niej jak już się rozsiadła kołomnie,że dziś mamy fajną pogodę ale i tak lepszą niż wczoraj.Kobieta odpowiedziała mi,że to prawda ale przecież listopad sie zbliżał.Powiedziałam jej,ze i tak teraz jest tak pieknie to może będzie lepiej.Kobieta zapytała się mnie o to co dzis tak mało ludzi jedzie to odpowiedziałam jej,że jeszcze się dosiądą bo przecież to dopiero Oleśnica główna a po drodze najgorzej będzie bo wiem z doświadczenia jak będą się ludzie dosiadali i pchali bo jest jeszcze bardzo duzo przystanków przed nami takich jak na przykład na Bykowie czy Lange łukaszuk lub tez Termolan.Tak,tak…Lange Łukaszuk czy tez Termolan.Gdy przejeżdżam obok takich firm to az chce mi się płakac bo niestety ja nie mam własnej firmy ani nic nie mam a kiedy widzę jak te firmy sie długo trzymają czy tez może rozrastają to az mi sie płakac chce!!!Cieszę się bardzo,że właściciele dobrze nimi prosperują jednak niestety ja nie mam szansy na cos takiego…Nawet nie miałam jeszcze okazji aby pojechac do mojego Florian’a do Bensheim i go odszukac… Tej własnie daty-23 października 2009 śnił mi się…DJ ROTTWAG!!!Śniło mi się,że wyznał mi w tym snie,ze…to własnie on jest moim Florian’em i nie muszę go już szukac!!!Wyraźnie mówił do mnie,że to on jest moim Florian’m i mam przestac go szukac!!!Aż mi sie płakac zachciało na samo wspomnienie tego snu!!!Czyżby ten sen mógłby stac się prawdą???Nie,bo mój Florian jest tylko jeden a DJ ROTTWAG bardzo mi go przypomina i to nie jest możliwe!!! Tak czy inaczej-tego dnia gdy siedziałam w autobusie to jechałam najpierw do szkoły a potem na koncert DJ’a ROTTWAG’a.Jechałam na trasie a obok mnie siedziała własnie ta kobieta,którą zagadałam wcześniej o pogodę.Jadąc obijały nam sie o szybe autobusu krople deszczu.Siedziałam na przodzie w moim najukochańszym pierwszym rzędzie i analizowałam reklamę na billboardzie na stacji Oleśnica Rataje.Gdy tak jechałyśmy na trasie to w okolicach Smardzowa tam na wiadukcie gdzie jest zajazd widziałam takie dziwne tyczki.Zawsze chciałam tam nakręcic teledysk z DJ’em ROTTWAG’iem ale zawsze się zastanawiałam co to są za tyczki az w kmońcu kiedy pewnego sierpniowego dnia gdy przejeżdżałam tamtędy to zapytałam się kogoś i wtedy na tyfch tyczkach kwitnęło coś zielonego i jak się okazało to sa tyczki od uprawy chmielu.Już z tego chmielu nic nie pozostało poza moimi wspomnieniami i pamiętam jak wówczas w sierpniu 2009 roku przejeżdżałam tamtędy i widok tego chmielu mnie uspakałaj,z racji tego,że jechałam wówczas by przeżywac traumę czyli jechałam na praktyki do Kątów Wrocławskich.Pamiętam jak ten chmiel kwitnął,chociaz bardziej podobają mi sia same tyczki od chmielu bo dają mi inspirację niż te kwiaty czy ziele chmielu. Gdy tak przejeżdżaliśmy obok tych tyczek od chmielu to zagadałam do tej kobiety ponownie tym razem o tym,że te tyczki sa dla mnie inspiracją.Odpowiedziała mi,że wie,że na tych tyczkach rośnie chmiel bo nawet zdawała maturę z biologii i poszła jej bardzo dobrze.Zapytałam jej się gdzie pracuje to odpowiedziała mi,że obecnie jest na emeryturze ale w swoim całym życiu zdązyła już zwiedzic cały świat.Powiedziałam jej,że pamiętam jak w sierpniu 2009 jeździłam do Kątów Wrocławskich i widziałam jak ten chmiel rośnie i gdy tak rosnął od czerwca do sierpnia przez dwa miesiące to w międzyczasie zdążyłam się do niego przyzwyczaic.Kobieta mi powiedziała,że studiowała na Universytecie przyrodniczym ale nie wiedziała,że chmiel rośnie tylko przez dwa miesiące i powiedziała mi,że chyba już to zapomniała.Zapytałam jej się z ciekawości czy studiowała w tym Universytecie Przyrodniczym na Placu Grunwaldzkim to odpowiedziała mi,że to nie na tym a ta uczelnia,na której studiowała dziś już nie istnieje. Z racji jej wieku postanowiłam jej się zapytac czy przeżyła może II wojnę światową to odpowiedziała mi,że tak.Zapytałam jej się czy coś z tego pamięta i jak to było to odpowiedziała mi,ze obecnie mieszka w Oleśnicy gdzie sprowadziła się po II wojnie światowej więc czuje się Oleśniczanką.Jednak podczas II wojny światowej mieszkała w górach a tam wojna oszczędziła ludzi i było raczej spokojnie.Zapytała sie mnie czy ja tez jestem z Oleśnicy to zapytałam się jej czy ja wyglądam na Oleśniczankę i oznajmiłam jej,że jestem…Nadodrzanką:)))Ta kobieta az odżyła jak to usłyszała.Zapytałam się jej czy ona zna Nadodrze to odpowiedziała mi,że miała tę przyjemnośc by mieszkac na…ul.Dubois!!!Opowiadała mi jak to z siostrami mieszkała na Dubios i nikt nie wiedział wówczas z jej znajomych co to jest Dubois ale jak zobaczyli jak się pisze nazwę tej ulicy to wiedzięli,że to się rozchodzi o ul.Dubios a nie Dibua jak to się inaczej wymawia tak więc zna Nadodrze.Zapytałam się jej,w której kamienicy na Dubios mieszkała to odpowiedziała mi,że ta kamienica została wyburzona i dziś już jej nie ma.Jednak kobieta czuje się od lat szczęsliwa w Oleśnicy.Ja za to jestem szczęśliwa na Nadodrzu. Czas płynął nam na rozmowie.Rozmawiałyśmy o tym jak żyła.Chwaliła mi się,że jest mocną kobietą z gór.Ja za to gdy wjechałam do głupiego Wrocławia to znowu zaczęłam analizowac billboardy oraz reklamy,które zewsząd nas otaczały.Gdy przejeżdżaliśmy niedaleko Galerii Dominikańskiej tam koło poczty głównej to powiedziałam tej kobiecie,że powinni juz zdjąc te zdjęcie Anny Muchy,która zrobiła sobie nagą sesję do Playboy’a bo kiedy ja przejeżdżam to musze się gapic na roznegliżowaną Muchę!!!Oni jeszcze tego nie zdjęli jakby było tam na co patrzec!!!Uroki reklamy. Ten dzień-23 października 2009 roku jeszcze się nie skończył.Gdy tej samej daty wysiadłam na dworcu głównym PKS to ponownie…gonił mnie Maniów przez Kąty Wrocławskie!!!Byłam tak wkurzona bo tydzień wcześniej tez mnie gonił.Pamiętam jaki chiński mur,który był powodem ograniczeń mojej osoby,zbudowali mieszkańcy Kątów Wrocławskich. Chiński mur.Tak określa się wyrażanie niechęci oraz xenofobii wobec nowo przybyłych,którzy próbują wejśc w strukturę społeczeństwa kolektywistycznego gdzie to wszystko jest poukładane.To od nazwy wielkiego chińskiego muru,który to został wzniesiony w ósmym wieku przed Chrystusem.Przy jego budowie zatrudniano niewolników oraz więźni.Wówczas państwo chińskie podzielone było na prownicje,którymi rządzili samodzielni książęta feudalni,między którymi była wielka konkurencja.Właśnie dzieki temu aby jakos odgrodzic się od konkurencji wybudowano między innymi ten mur.Nie wiem czy wiecie jako czytelnicy tego blogu ale ten mur to nic innego jak wiekli grób,w którym chowano ciała robotników,któzy konali podczas jego budowy z wycieńczenia oraz brutalności strażników. Chiński mur.Niby to tlyko mur,który ma swoja historię jednak kazdy z nas ma swoją historię.Ja ciepiałam przez Maniów przez Kąty Wrocłąwskie i ogółem przez całe Kąty Wrocławskie jednak nie poddałam się. Tej samej daty,czyli daty 23 października 2009 roku gdy to miałam przy sobie mój najnowszy numer WITCH’a to poszłam do szkoły na zajęcia do pana Sroczyńskiego,który jest moim wzorcem osobowym. Gdy weszłam do szkoły to wyjęłam mój najnowszy numer WITCH’a i czekałam na zajęcia z panem Sroczyńskim.Usiadłam na ławce obok jakiejś dziewczyny i zagadałam do niej,że wkrótce jest Halloween.I od tego zaczęła się rozmowa.Dziewczyna jak sie okazało ma na imię Marta i pochodzi z Dąbrowy,która lezy na mojej trasie!!!Zaczęłam z nia rozmawiac na temat tego jak bardzo nie nawidze rodzin oraz jedynaczek a wyczułam w Marcie,że jest jedynaczką. Pokazałam jej zdjęcie z przyjęcia Halloweenowego dziewczyn z WITCH,na którym sie poznały i od tamtej pory okazało się,że zostały powołane do bycia magicznymi dziewczynami z WITCH.Powiedziałam Marcie,że moją ulubioną postacią z WITCH jest Elyon i pokazałam jej która to jest Elyon.Elyon.Elyon z Nadodrza… Marta powiedziała mi,że jestem podobna do Elyon a ja odpowiedziałam jej,że na 100% a szczególnie po tych wstrętnych zielonych oczach.Marta gdy zaczęłam jej opowiadac jak bardzo wkurzają mnie jedynaczki to opowiedziała mi,że to prawda co ja mówię na temat jedynaczek,ponieważ ona sama nią jest i to jest prawdą w 100%.Jej chłopak bardzo ją kocha jednak to nie to samo.Marta powiedziała mi,że będąc jedynaczką to miała okazje się chociaż z kim bawic z racji tego,że miała młodsze o 7 lat kuzynostwo więc miała z kim spędzac czas.Powiedziałam jej,że jedynaczki to istoty,które w gruncie rzeczy są dzieciakami a ona przyznała mi racje i stwierdziła,że to prawda bo jej rodzina za bardzo się o nia matrwi i nie pozwala jej spac u chłopaka bo boi się,że stanie się między nimi cos więcej.Sama przyznała mi racje,że jedynactwo to kalectwo.Zapytałam się Marty na którym jest roku oraz co studiuje to odpowiedziała mi,że na pierwszym roku i studiuje zarządzanie ale jednak chce się odpisac bo boi się matematyki.Planowała zmienic kierunek i chciała iśc gdzies na pedagogikę ale było już za późno i się nie dostała tak więc została tutaj.Aktualnie matka jej chłopaka wynalazła wolne miejsca na kierunku ochrona środkowiska.Odradziłam jej ten kierunek z racji tego,że według mnie to jest cos dla osób o słabym wykształceniu i po tym nie idzie znaleźc pracy oraz idą na to tylko sami słabeusze ale Marta powiedziała mi,że po tym własnie w jej okolicach jest wzięcie i zapotrzebowanie na ten zawód.Jednak Marta tak naprawde uwielbia dzieci i chciałaby z nimi pracowac.Ja za to na odwrót jednak mimo wszystko świetnie się dogadywałyśmy. Potem już przyszedł czas.Czas na zajęcia… 10/28/2009 0 Komentarze Chiński mur-część 2Kultura chińska.Jak wiadomo bohaterka serialu i komixu WITCH-Hay Lin jest chinką.Każda z tych dziewczyn jest inna.Ten co się nad tym serialem nagłowił oraz nad fabułą tego komixu,który w sumie już liczy ponad 140 numerów to musiał opracowac go tak aby jakos naprowadzic fabułę na problem tolerancji oraz odmienności kulturowej.Przecież WITCH jest adresowany do osób z całego świata i na to jest nastawiony-na wielokulturowośc.Oraz na to,że każdy z nas jest inny nie tylko etnicznie ale i pod względem typu urody i nie ma osób idealnych.Bo przecież Will jest ruda i bardzo szczupła,Irma jest gruba i ma brązowe włosy a Cornelia jest bardzo wysoką i szczupłą jasną blondynką a Taranee jest afroamerykanką oraz ubiera się w stylu etno a Hay Lin jest właśnie chinką.Dziecko tego nie zauważy bo dzieci głównie przyciągają kolorowe obrazki oraz barwne postacie ale nie tak do końca treśc,fabuła oraz przekaz,który jest zakodowany.Przecież ja to wiem,że to wymyślił jakis spec co miał pomysł,opracował koncept i dał rysownikom pole do popisu.Dziecko tego nie wie i nie zrozumie.Bo przecież aby się zagłębic od początku do końca w fabułę WITCH,która liczy sobie ponad 140 numerów komixu(wydawanego w Polsce od stycznia 2002)to policzice sobie ile osób dało sobie z WITCH;em spokój bo z niego wyrosło a ile pozostało mu wiernych na tyle by dalej kupywac gadżety i śledzic co dwa tygodnie losy bohaterek.Ja jestem takim typem,że jak coś zaczne to jestem wierną fanką do końca(aby nie jestem fanką DJ’a ROTTWAG’a)i analizuję jak się zmienia fabuła,charakter bohaterów i co nowego wprowadzili spece do postaci i fabuły oraz jaki przekaz to ma nieśc lub ogółem do czego to nawiązuje i czy to ma związek z globalizacją czy też może z amerykanizacją lub ogółem jakim problemem społecznym.Na przykład gdy matka Will-głównej bohaterki WITCH wychodzi po raz drugi za mąz za nauczyciela od historii swojej córki-pana Dean’a Collins’a i rodzi mu dziecko a zarazem brata dla 15-letniej bohaterki,to Will na początku jest się cięzko odnaleźc w nowej roli co porusza problem tego,że w życiu układac się może różnie i wtedy grono czytelniczek WITCH może podświadomie utożsamic się z bohaterką bo przecież Will od samego początku historii o WITCH nie jest starszą siostrą a jedynie jedynaczką,która mieszka samotnie z matką i dopiero wod numery chyba 109 WITCH,my-czytelnicy jesteśmy świadkami ślubu matki Will i tego historyka.
To jest Will i jej matka oraz ten braciszek,którego nazwano William: Dziecko tego nie zauważy.Dziecko nie jest w stanie jako niedojrzały czytelnik,który nie odróżnia świata prawdy od fikcji i jest podatny na wpływy otoczenia,nie jest w stanie tego zauważyc ale jedynie podświadomie ale zarazem nieświadomie może odczytac to jako sytuację znajomą albo z życia włąsnego albo z opowieści i dzięki temu wie jak wygląda takie życie na przykładzie bohaterki. Dobra,dobra.nie będę tu teraz robiła wywodów naukowych tylko napiszę to tak.Co my wiemy o innej kulturze,osobie,społeczeństwie???Jeżeli nic to warto się przełamac i poznac oraz zagłębiac w to jak żyje ktoś inny i jak to był było gdyby poznało się osoby z danej kultury,np.od kuchni???Bo jak już wcześniej pisałam(niestety o DJ’u ROTTWAG’u też tam napisałam i nawet dałam jego zdjęcie ze mną!!!)to kuchnia łączy ludzi i nic tak nie integruje jak wspólne jedzenie i wymiana poglądami dotyczącymi kuchni.To jest mój sprawdzony spoób i co innego byłoby gdybym ja tu sypała ksiązkowymi definicjami a,że z doświadczenia piszę to przemawia samo za siebie. Otóż często oceniamy drugiego człowieka na podstawie stereotypów czy uprzedzeń lub schematów,które są nam wmawiane.Przez to ludzie błędnie myślą o tym,że na przykłąd kobieta powinna kochac i wychowywac bachory a facet zarabiac na dom jednak to jest myslenie stereotypowe,które powoduje,że myśląc i oceniając w ten sposób i wyrażając swoje zdanie,można kogoś urazic. Własnie w ten sposób obraził mnie pan Boguś,który daty 23 października 2009 roku siedział w autobusie po raz kolejny kołomnie i jakiś czas wcześniej bo gdzieś dwa lub trzy tygodnie temu powiedział mi gdy ja mu opowiadałam rozmaite ciekawostki i tak dalej i powiedziałam mu,że kocham naukę a nie chcę miec w przyszłości jakiegoś bachora i nie nawidze biurokracji i nie dam się przekupic i nie dla mnie miec rodzinkę i smierdzącego jajami faceta to on mi powiedział,że jak mnie który dobrze złapie za kolanko to od razu zmienię zdanie.to mnie tak obraziło,ze naruszyło moja godnośc i byłam scieknięta,jednka postanowiłam nie klnąc na tego człowieka bo mi się nawet z nim niekiedy na trasie fajnie gada no i tym razem gdy ze mną daty 23 października 2009 roku jechał w autobusie a ja skończyłam już czytac i analizowac najnowszy numer WITCH’a co z trudem mi się udawało bo światło podczas jazdy było zgaszone a na dworze było ciemno jednak mimo wszystko udało mi sie przeczytac nowy numer.Gdy już go przeczytałam a siedząc w pierwszym rzędzie na przeciwko szyby to widziałam jak krople deszczu obijają się po szybie to zagadałam do pana Bogusia,że „ładną” dzisiaj mamy pogodę.Odpowiedział,że bardzo ładną.Zapytałam się go czy pamięta naszą poprzednią rozmowę i to jak mi wytykał,że jak mnie który dobrze złapie za kolanko to inaczej będę gadac.Powiedziałam mu,że zdania nie zmienię a on mysli stereotypowo,z racji tego,że wykształcił się za czasu komunizmu i zna tylko myslenie za czasów PRL-u a nie idzie z duchem czasu.Ma juz swoją wyrobioną opinię i zdanie na temat tego czy tamtego i przyznał mi rację.Powiedziałam mu,że niestety albo i staty ale życie idzie do przodu i myslenie stereotypami jak za czasów PRL-u oraz niechęc otwarcia się na innych czy nowe perspektywy,wynika z tego,że taki już ma światopogląd albo boi się nowości a życie toczy się dalej.Powiedziałam mu,że skoro on ma 60 lat a ja jestem rocznik 1974 i mam prawie 35 lat to to,że byłam „goowniarą”za czasów PRL-u nie oznacza,że nie znam życia i to on nie zna życia-współcznesnego.Przecież za czasów PRL-u może i praca dla każdego była ale niestety-nie było pojęcia włąsności prywatnej jak w Chinach i jak ktoś miał za dużo to przychodziła komuna i mu zabierała i komuniści niby mówili o tym,że mają na celu dobro ludzkie ale niestety-sami mięli za dużo i to co zabrali to sobie przywłąszczali i byli na prawie.Taka jest prawda.Ja znam prawdę.Pan Boguś przyznał mi rację.Powiedziałam mu,że niestety-takich ludzi jak ja-co wiedzą za dużo to w komuniźmie niszczono bo to były rządy ciemniaków i do dziś niszczą takich ludzi jak ja bo przecież od czasó komuny to tak naprawdę społeczeństwo się nie zmieniło i Polacy chcą powrotu do tradycji.Znów przyznał mi rację.Powiedziałam mu też,że pomimo tego iż mam na imię Florianna to chętnie tytułuję się Biologią lub Socjologią a życie to nic innego jak wielka dżungla,w której trzeba umiec przetrwac.Nadmieniłam mu,że jego imię-Bogusław lub tez Bogumił czy jakoś tak to nic innego jak imię TEOFORYCZNE,które odnosi się bezpośrednio do religii i nawiązuje do tego,że w dosłownym tłumaczeniu jest „Bogu miły” lub „oddaje Bogu sławę”.Przyznał mi rację.To samo tyczy się imion takich jak Józef czy Michał,które też są imionami TEOFORYCZNYMI,które odnoszą się do religii ale niestety ludzie o tym nie wiedza i nadają dzieciom imiona,o których pochodzeniu czy znaczeniu nawet nie wiedzą.Taka jest prawda.Ludzie nic nie wiedzą.Bo albo nie chcą nic wiedziec albo są zbyt leniwi lub puści by sie diwedziec.Ludzie patrzą tylko na własne życie i na własną rodzinę.Co się dzieje aktualnie na świecie lub co się działo kiedyś-tego nie chcą wiedziec… No i nawiązując do kultury Chin to tam u nich nie ma nie tylko pojęcia własności prywatnej tylko wszystko ma państwo ale weźmy pod przykład Tybet,gdzie to za samo słowo „Wolnosc”można trafic do więzienia i można nawet byc torturowanym za użycwanie tego słowa!!!Włąsnośc prywatna tam nie istnieje.Te wszystkie plantacje ryżu i tak dalej to wszystko należy do państwa.Pan boguś przyznał mi racje a ja nadmieniłam mu,że przecież nic się nie stało a ja wiem,że przecież on pamiętając komune i niejedno w życiu zna doskonale tamte czasy w Polsce i może sobie wyobrazic co teraz przeżywają w Chinach. Hay Lin jest chinką.Szkoda,że żaden z twórców WITCH nie wopadł na pomysł by ukazac prawdziwe życie w Chinach by uważliwic ludzi na ten problem.O ile twórcy WITCH uwrażliwiają na problematyke rodzin „patchworkowych”czy tez na rozowdy lub problematykę adopcji dzieci gdzie to Taranee dowiaduje się,ze została adoptowana lub też,że Will ma braciszka William’a to może ktoś w końcu pomysli nad tym,że trzeba by ukierunkowac przy okazji na problematykę społeczno-gospodarczą danego kraju czy tez regionu i skoro Hay Lin jest chinką a Taranee afroamerykanką to może warto by coś poruszyc w podobnym kierunku,że nie ma na tym świecie idealnego zycia i,że za nawet z pozoru niewinne słowo lub czyn,w niektórych krajach czy kulturach można odpowiadac przed sądem jak za zabójstwo czy kradzież.Ja rozumiem,że młody czytelink czyli przeciętny odbiorac WITCH’a,mający po 8-13 lat nie rozumie nic z tego a tego typu problematyka mogłaby byc odpowiednio wyrażona w sposób jasny i zrozumiały bo przecież można by wprowadzic do WITCH’a bohatera lub bohaterkę,który wyemigorował z kraju dotkniętego wojną a WITCH mogłyby mu pomagac zadomowic się w nowym kraju oraz w ten sposób uwrażliwia się na problematykę danej sytuacji.No i skoro dziewczyny z WITCH pomagają istatom z innych światów zadomawiac się to czemu nie komus z innego kraju??? Gdy tak rozmawiałam sobie z panem Bogusiem to zapytałam się go czy on kojarzy może Aeroklub Lotniczy.Powiedział mi,że kojarzy bo on już istnieje jakieś 50 lat a on był tam jakieś 40 lat temu odwiedzic brata,który był w wojsku.Opowiedziałam mu o moich planach,że jak się wścieknę to pójdę na staż albo do pracy do Aeroklubu Lotniczego ale nie po to aby latac ale po to aby tam pracowac z ludźmi,który latają lub chcą latac.Powiedział mi,że przecież Aeroklub Lotniczy jest na lotnisku na Strachowicach a ja mu odpowiedziałam,że wiem i,że tam na tym lotnisku odbyło się daty 30 czerwca 2006 roku Creamfields czyli taki festival muzyki Techno. Mam nadzieję,że z moich planów coś wyjdzie… 10/28/2009 0 Komentarze Chiński mur-część 1Od tamtego czasu,gdy ostatnio pisałam na tym blogu o urodzinach Mark’a Pledger’a minął już ponad tydzień.Pomimo iż ten post nie miał nic wspólnego z kuchnią Nadodrza a przecież ten blog w całości jest poświęcony nie Socjologii czy Biologii tylko kuchni Nadodrza oraz moim kulinarnym przygodom to postanowiłam napisac to co mi leżało na sumieniu…Czasami się czuję tak jakbym to ja zabiła Mark’a Pledger’a i tyle.Sama nie wiem czemu ale dwa dni przed jego śmiercią wyznałam mu moje uczucia oraz,że go kocham i podziękowałam mu za samo to,że istnieje.W tym dniu,w którym mu to wyznałam-pogodziłam się też z DJ’em ROTTWAG’iem,z którym się też kłócę do dziś…
Gdybym mogła cofnąc czas to niczego bym nie chciała zmieniac.To wszystko jest częścią mojego życia i nią zostanie.Tego posta oraz następne na tym blogu z cyku:”Chiński mur”zawdzięczam ANTI,czyli Ani T,o której pisałam na tym blogu parę postów wstecz.Zebrałam się na to by napisac tutaj o tym nad czym rzadko kto się głowi…Po to człowiek ma rozum-by go używac…Po to mamy rozum by się nim kierowac i po to mamy zmysł smaku aby kosztowac tego co nam naprawdę smakuje oraz po to mamy zmysł powonienia by naprawdę ocenic walory smakowe tego czego mamy skosztowac i po to mamy zmysł wzroku by zbadac sytuację gołym okiem lub „na pierwszy rzut oka”ocenic czy to będzie dla nas dobre czy też nie.No i po to mamy zmysł słuchu by przysłuchiwac się temu co się dzieje naokoło. Ten blog od początku istnienia czyli od daty 30 września 2007 roku miał byc właśnie początkowo i o kuchni Nadodrza i o Hay LIn,która jest tylko „twarzą bloga”a zarazem jego logiem.Hay Lin jest fikcyjną bohaterką z Witch jak wiadomo.Jest jedynaczką,któa jest otoczona miłością rodziców a ja jedynaczek nie nawidze ani kochających się rodzin tym bardziej.Tyle,że Hay Lin mieszka nad chińską restauracja o nazwie „Srebrny Smok”,którą prowadzą jej rodzice a skoro restauracja to i kuchnia a w jej przypadku chińska,ponieważ ona jest Chinką z pochodzenia.Niektózy kojarzą mnie z Hay Lin tylko dlatego,że mamy prawie takie same okulary google jako ozdobę jednak niestety-ona nie jest ani trochę do mnie podobna ani z wyglądu ani z charakteru bo ona nie dośc,że jest niska to jeszcze rozpieszczona i tak dalej aby jedyne co nas łączy to takie zamiołwanie jak do tych okularów oraz to,że ona bywa określana kreatywnym oryginałem.Właśnie po to powstał ten blog abym tutaj to opisywała co się wydarzyło. Twórczy WITCH obdarzyli Hay LIn mocą powietrza.Dzieki temu jako jedyna z dziewcząt po przenianie w czarodziejkę potrafi latac oraz ma bardzo dobry słuch.Ja też mam bardzo dobry słuch co nas łączy a co do latania to planuję pójśc do aeroklubu lotnicznego na jakiś stażyk czy praktykę.Twórcy WITCH jeszcze się przy kreaowaniu fikcyjnej postaci Hay Lin nad tym zastanowili jaką zdolnością by tu ją jeszcze obdarzyc więc obdarzono ją czymś w co ja wierzę a mianowicie Hay Lin potrafi po dźwiękach oraz po starych rzeczach odczytac i widziec ich historię.Historię rzeczy,które przeszły dużo.Ja jestem zdania,że każda rzecz ma swoją niepowtarzalną historię i to jest jedyne z rzeczy bardziej „paranormalnych”w co wierzę albowiem zauważyłam już po Nadodrzu,że ma ono swoją duszę i według mnie każda rzecz ma swoją duszę i potrafi zżyc sie z właścicielem.Wierze w to bo to odczułam na włąsnej skórze.Ja same też mam podobną zdolnośc tyle,że potrafię wyłapywac prowokacje w gazecie oraz perswazję w reklamie lub też gdy widze daną rzecz to potrafię mniej więcej odtworzyc jaki był jej właściciel gdy mi ktoś opowiada o jej właścicielu…To wszystko wymaga nie magii ale znajomości treści formy przekazu i odpowiedniego jej odkodowania.Nie trzeba tu byc czarodziejem ani zmyśloną postacią. To jest Hay Lin i ta jej chińska rodzinka: Daty 23 października 2009 roku,równy tydzień po urodzinach Mark’a Pledger’a,też w piątek jak zwykle rano wstałam na mój najukochańszy utwór LOOPO INC-Cold Mountain o godzinie 3:30 jednak tym razem go nie było.a szkoda bo bardzo na niego czekałam.Tego dnia znowu przygotowywałam się na koncert DJ’a ROTTWAG’a,który tym razem znowu odbywał się też w Polsce i to w moich okolicach.Tym razem myslałam o tym aby sobie przygotowac zdjęcia mojego Florian’a,które były na okładce płyty „Lightyears” z 2001 roku i chciałam pokazac DJ’owi ROTTWAG’owi,że aktualnie jego styl przypomina mi styl mojego Florian’a oraz,że jest do niego podobny.Szczerze przyznam,że ostatnio im częściej łażę na koncerty DJ’a ROTTWAG’a to mam go dosyc i tej jego nieszczerości.To już nie ten sam człowiek,któego poznałam rok wcześniej i tyle!!!No ale chciałam mu koniecznie pokazac,że jest podobny do mojego Florian’a i tyle.No i zapakowałam przed wyjściem za pamięci okładkę płyty mojego Florian’a i owinęłam ją we folie aby nie uległa uszokdzeniu oraz pognieceniu przy tym gdy będę ją nosiła i wpakowałam ją dodatkowo do mojego plecaczka z Hannah Montaną między karteczki z technikami negocjacji(ale jaja!!!). W międzyczasie jak czekałam od godziny 3:30 na mój najukochańszy utwór LOOPO INC-Cold Mountain to sprawdzałam na portalu papilot.pl czy nie ma tam żadnych ciekawych informacji jak poprzednio tydzień temu z tym koźlęciem o ludziej twarzy jednak tym razem byłam też rozczarowana bo nie było.Jednak nie załamałam się z tego powodu. Rano prosiłam moją głupia starą aby dała mi pieniądze na najnowszy numer Witch’a-Halloween’owe wydanie,z racji tego,że wychodziło tej daty.Moja stara ledwo co dała mi kasę z racji tego,że przez moje częste wyjazdy na koncerty DJ’a ROTTWAG’a idzie zbankrutowac bo jak każdy DJ-kosztuje.Najpierw stara pomyliła się i dała mi 5,50 ale Witch kosztuje 6,50 to i znalazła się złotówka i miałam w końcu całą sumkę-6,50 zł. Z domu wyszłam na autobus jak zwykle o godzinie 6:30.Było jeszcze ciemno i nawet kropił deszcz.Gdy zaszłam na przystanek autobusowy by czekac na POLBUS’a to od razu w kiosku kupiłam sobie najnowszy numer WITCH’a,w którym to jako dodatek były dwa brokaty do paznokci oraz dwa małe lakiery do paznokci na Halloween.Jeden był koloru czarnego a drugi czerwonego.Znam całą historię dziewczyn z WITCH i mam każdy numer i nie mogę opuścic ani jednego numeru!!!Pamiętam jak w 2002 roku w pierwszym numerze WITCH historia tych dziewczyn zaczęła się od tego,że poznały się na Halloween i wtedy dowiedziały się,że są czarodziejkami i mają magiczne moce.Ja nie wierzę w magiczne moce tylko w Weberowskie Odczarowywanie Rzeczywistości i niedawno co odkryłam,że moje imię-Florianna Julita to inaczej Biologia Socjologia lub tez Socjotechnika:)))Najbardziej lubię te ostatnie imię:)))To tak jakbym odkryła,że jestem magiczna a i zarazem taka prawdziwa:)))To się nazywa magia imion i tyle.Przecież kazdy z nas zna numerologię czy też coś takiego jak magie imion,że ta osoba,która nosi dane imię to ma określone cechy charakteru i nie wiem ile jest w tym prawdy ale skoro mam na imię tak naprawdę Socjotechnika(pomińmy już w całości non stop pisanie dwóch na raz-Biologia Socjologia skoro Socjotechnika krócej i ładniej bo to brzmi nieco jak Technotika a ja jak kocham muzyke Techno to miałam się tytułowac Technotika ale zostańmy przy Socjotechnika tylko nie mylic mi tu z DJ’em ROTTWAG’iem i jego utworem Techno „Research Facility”,który nawiązuje do facylitacji czyli oddiaływania jako podmiot socjotechniczny). Gdy kupywałąm sobie najnowszy numer WITCH to przy kiosku stali jacyś młodzi chłopacy,któzy też czekali na ten sam autobus o godzinie 7 rano.Prosiłam ich aby się odsunęli.No i odsunęli się pod kioskiem.Kupiucjąc nowy numer WITCH’a gdy pytałąm się o to czy jest to już mnie sprzedawczyni przestraszyła,że nie ma bo powiedziała mi,że nie ma na liście tylko ma zapisane,że dziś wychodzi nowy numer „Księżniczek” ale potem spojrzałą czy jest WITCH i był.No to go kupiłam ale przy kupnie zauważyłam,że folia,w której się znajduje jest trochę jakby naderwana ale myslałąm,że to tylko folia i dzieki temu szybciej otworze numer.Kropił deszcz.Stałam ale nie bałam się,że zmoknę,ponieważ kocham deszcz i myślałam o tym jakby tutaj pozbierac myśli i opisac to wszystko na blogu.Trzymałam jedynie w ręku nowy numer WITCH’a i wpatrywałam się w te lakiery co były dodatkiem oraz trzymałam go tak,aby deszcz nie nakropił mi w miejsce uszkodzenia folii i by nie zmoczył mi numeru. Jak zwykle zbierało się dużo młodzieży szkolnej na przystanku.Czekałam wśród nich tak aby zając sobie czym prędzej miejsce bo przewaznie to młodzież się wpycha.Starałam się stac tak abym mogła w razie czego byc jako pierwsza w autobusie tam gdzie on staje i gdy nadjechał autobus to rzeczywiście ale to przez przypadek…wsiadłam jako pierwsza!!! To się nazywa szczęście.W ręku już miałam przygotowany bilet miesięczny by pokazac go kierowcy aby się nie przyczepiał i gdy wsiadłam jakmo pierwsza to aż z radości podskoczyłam,że jestem pierwsza!!! Spojrzałam na swoje ulubione miejsce w autobusie-tam w pierwszym rzędzie naprzeciwko szyby.Moje miejsce było wolne tylko,że na siedzeniu obok siedział taki jeden męzczyzna-pan boguś,któy jest jakims tam kierownikiem w Olesnicy i dojeżdża ze mną na trasie już tym autobusem od marca 2008 czyli odkąd zaczęłam jeździc autobusami. To się nazywa szczęście,że znalazłam swoje miejsce jako wolne. W autobusie gdy już usiadłam obok pana Bogusia to rozpakowałam nowy numer WITCH i wtedy zauważyłam,że tam gdzie było rozcięcie to niestety nie tylko folia była przecięta ale i też kawałek na okładce i ze 3 pierwsze strony w środku.Ale trzeba się dobrze przypatrzec i uszkodzenie numeru nie jest takie widoczne i nie zniekształca treści.Deszcz nadal padał a ja sobie czytałam jadąc najnowszy numer WITCH’a oraz wyciągnęłam moją kawę i zaczęłam pic. To dopiero początek… Jest wieczór.Po godzinie 22.Zanim opublikuję i skończe pisac tego posta będzie chyba już po północy…
Właśnie szukałam zdjęc Nadodrza i jakoś tak po raz kolejny wpadłam na stronę: www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=357124&page=1 Własnie tam,gdzie znajdują się zdjęcia z przebudowy Placu Powstańców Wielkpolskich,która zjebała mi życie znalazłam taki oto cytat: „Nie ma postępu bez herezji” Ludwik Hirszfeld Dokładnie tak jak powiedział Hirszfeld-nie ma postepu bez herezji.Dla mnie ten dawny plac był świętością a ludzie,którzy go modernizowali i przesądzili o jego losie to heretycy bo nie uszanowali mojej wiary w Nadodrze i świętośc tego miejsca.Dokonali gwałtu na Nadodrzu.Mieli tylko wymieniac tory i zamienic kostkę brukową,która jest widoczna na zdjęciu na asfalt a usunęli bezpowrotnie mój Blaszak oraz te lodziarnie i gofrownie… To to straciłam.Zobacz to na zdjęciu: Widac tam pas gofrowni i lodziarni oraz tę kostkę brukową.Mięli tylko zmienic tę kostkę brukową na asfalt i zmienic tory tramwajowe a zostawic w spokoju cukiernie czy gofrownie oraz lodziarnie.Kiedyś tam była kuchnia Nadodrza.Dziś już nie ma nic. To ja to przeżyłam.To ja przy tym byłam.to zdjęcie z tymi gofrowniami i lodziarniami nie wykonałam ja.Za to ja wykonałam swoje zdjęcia na tle zgrody od remontu w kwietniu 2007 roku gdy to musiałam opuszczac Nadodrze. Zdjęcie zostało wykonane daty 29.04.2007 roku o godzinie 8:23 zaraz jak zajechałam na Nadodrze jeszcze rano przed zajęciami w moim zaocznym liceum ogólnokształcącym(w oddali widac jeden z kominów elektrociepłowni wówczas jeszcze nie omalowany-patrz w lewym górnym rogu przy niebie co wystaje z zieleni): Spójrzcie w moje oczy i na moją minę.Śmiałam się niby jak głupi do sera a tak naprawdę to bardzo cierpiałam.Bo co miałam zrobic-płakac na pokaz dla tych robotników,którzy wykonywali tylko swoja pracę zupełnie jak UB-cy,którzy automatycznie wyrywali paznokcie bo taka była ich praca???Miałam już wtedy kouichi.blog.onet.pl i corian.blog.onet.pl a gdzieś tam w zarodku tkwiły puste floriana i florianna na onecie założone przezemnie.I jak myślicie-dlaczego nic nie napisałam???Pisałam na nadodrze.blog.onet.pl,który dziś nie istnieje ale nie napisałam tego ani tego jak zdawałam maturę.Dlaczego-bo bolało mnie to,że opuszczam Nadodrze i,że jest ten proces modernizacji!!! To ja to przeżyłam!!!Ja!!!Nikt inny!!!Nie są to puste zdjęcia ściągnięte z neta i treści pisane przez jakąs dziewczynkę z wybujałą wyobraźnią.to ja to przeżyłam naprawde i scenerie z tych zdjęc nie są mi wcale obce!!! To ja daty 29.04.2007 roku o godzinie 8:26 przy sklepie DITO gdzie do dziś kupuje ciuchy i,który do dziś na szczęście istnieje: Widac już na tym zdjeciu,że cierpię.To od czynników odemnie niezaleznych.Cierpię i tyle.Modernizacja a co za tym idzie postęp techniczny bywa niszczący. Jakże tak można.Czy ludzie,którzy tego dokonywali potrafią sobie spojrzec w twarz.Czy wstając rano potrafia spojrzec w lustro bez wyrzutów sumienia???Owszem-zrobili to nieświadomie,że taka Florianna teraz przez to cierpi…Na tym blogu jest bardzo dużo zdjęc z modernizacji Placu Powstańców Wielkopolskich.Nie tylko w ramkach universalnych ale tak,że i na nagłówku.Kiedyś od początku powstania bloga był tutaj nagłówek ze zdjęciem Placu Powstańców Wielkpolskich na Nadodrzu podczas procesu modernizacji ale we wrześniu 2008 roku zmieniłam go na zdjęcie mojego Florian’a razem z Michael’em.Jednak planuję zmienic znowu ten nagłówek na coś bardziej adekwatnego do treści bloga bo to nie jest blog o mojej miłości do Florian’a i to chyba jest jedyny blog,na którym nie piszę za dużo o nim… Gdy daty 16 października 2009 roku byłam na występie DJ’a ROTTWAG’a,który to opowiadał nam o altruiźmie i zapytał się nas także czy my jestesmy altruistami i czy rano wstając z łóżka możemy sobie spkojnie spojrzec w twarz.Patrzył się na mnie jak na wariatkę i wiem co o mnie myśli więc powiem WAM szczerze,że zapytałam się jeszcze mniej ocenzurowaniej niż napisałam parę postó wcześniej i zapytałam się go czy on mnie ma za wariatkę czy ostatnią przegraną.On zapytał się mnie jaka jest różnica pomiędzy wariatką a ostatnią przegraną.No to mu odpowiedziałam,że taka,że wariatem jest się do końca życia a ostatnia przegrana może stac się pierwszą wygraną.Bo taka jest prawda.Nie jest ze mną szczery i sam się przyznał,że jestem do niego wariatką i ostatnia przegraną chociaż nie wprost… Nadodrze.Nie jest to mój pierwszy zawód miłosny.to na Nadodrzu odnajdywałam zawsze równowagę i na Nadodrzu zawsze mogłam się wypłakac… Kouichi.Dawno się tym imieniem nie tytułowałam.Juz chyba jakies pół roku.Ostatnio częsciej używam pseudonimów takich jak Florian czy Dorian albo Hay Lin lub niedawno odkryłam,że chcę byc nazywana Biologią Socjologią ale tak naprawde od zawsze bo niemal od ponad 5 lat jestem Kouichi.to pod tym pseudonimem po raz pierwszy przybyłam na Nadodrze i chciałam tworzyc jako DJ KOUICHI.Mam teraz z tego powodu,że dawno się tak nie nazywałam wyrzuty sumienia.To tak jakbym zapomniała sama o sobie bo przecież KOUICHI to ja.Nie Biologia Socjologia tylko KOUICHI.Bo taką miałam zachciankę by byc Biologią Socjologią.Ale byłam,jestem i będę KOUICHI.KOUICHI Z NADODRZA. Za każdym razem gdy jestem na wyremontowanym Placu Powstańców Wielkopolskich płaczę a kiedy nie płacze bo się powstrzymuję to myślę o postepie technicznym.Jak do tego doszło i czy nie będzie gorzej.Było tam tak samo przez tyle lat po II wojnie światowej ale nie-nagle zachciało im sie zmian.Niszczących zmian. Weber i jego „weberowskie Odczarowywanie Rzeczywistości”.Socjologia oraz postęp techniczny i społeczeństwo postmodernistyczne,dobra konsumpcji i globalizacja… Gdy daty 16 października 2009 roku rozmawiałam z wykładowcą,który opowiadał nam o Weberze i jego koncepcji polityki i tak dalej to zapytał się mnie tak,że nie tylko skąd się wziął wyraz „Beruf”czyli „Zawód”po niemiecku ale także zapytał się mnie czy wiem skąd się wzięło niemieckie nazwisko „WEBER”.Skojarzyłam to z wyrazem „Weben”,czyli „Tkać”bo sama przecież wprowadziłam pojęcie „tkanki społecznej”czyli „socjalisches Gewebe”a wykładowca odpowiedział mi,że nazwisko „Weber”oznacza”Tkacz”. Nadodrze.Czym tak naprawdę jest Nadodrze.To na Nadodrzu znajduje mój sens życia.Czytałam właśnie moje dawne posty z lutego 2008 roku na elyon.blog.onet.pl zaraz po tym gdy skończyli modernizację Placu i jego efekty oraz brak gofrowni i lodziarni a w ich miejsce jest pusto spowodowały,że czuję się tak jakby ktos wziął i zabrał częśc mnie. Wyobraźcie sobie,że jesteście sami a nikt nie jest po Waszej stronie a jeśli nawet ktoś jest to wstrzymuje się od głosu.Gdy przychodzą do Was ludzie i burznicze maszyny,które jeżdżą po Was i każdy ich dotyk czy ruch sprawia Wam cierpienie to czujecie po woli jak Wasze zdanie się nie liczy a Wasz sprzeciw nie ma tu nic do rzeczy i jesteście pozbawieni własnej woli jakbyście byli nikim: To spotkało Plac Powstańców Wielkpolskich.Dziś już nie mam co jeśc.Nigdzie już tam nie znajdziecie ani jednej gofrowni.Co z tego,że sa na rynku.to tam smakowało mi najlepiej-na Placu Powstańców Wielkopolskich gdzie były ciastkarnie,gofrownie czy cukiernie a także kioski i lumpexy.To tam kupywałam mój gwizdek oraz to tam zostały moje wspomnienia.W miescu gdzie dziś nie ma już nic… Jedyne co mi pozostało to głód oraz utwory Techno a w szczególności LUMINARY-AMSTERDAM oraz te słowa do dziś obijają mi się o uszy: „Underground or Aeroplane Doesn’t matter in the end I know it has to be this way Youre leaving me again So I’ll write my little love song And sing it to the wind Youre out there on the road tonight London, New York, Amsterdam And I’m lonely here without you Miss your breath against my skin You love me then you leave me Still I lie here pressing fingers where your kisses have been And I miss you And I miss you And I miss you I know I should be in bed And its almost 3am But when I close my eyes I can only see miles of headlights Fleshing out the distance So I’ll sing my little lonely songs Its just part of who I am Cause I know that its been calling to you London, New York, Amsterdam „ 10/18/2009 0 Komentarze PowołanieNadodrze.Czym tak naprawdę jest Nadodrze???
Tam jako w jedynym miejscu w tym głupim Wrocławiu nie dotarła siła i rządza pieniądza oraz parcie na sławę.Tam nie rządzi jakiś Solorz co stawia sobie wielkie galerie handlowe jak w rynku ani na szczęscie nie ma tam galerii handlowych jak na Sołtysowicach czy gdzieś na Podwalu.Czasy się zmieniają ale społecznośc Nadodrzańska nigdy.Człowiek może okłamac i byc nieszczery a Nadodrze nigdy nie kłamie.nie cukrzy mi i nie słodzi oraz nie robi sobie ze mnie żartów.Odpukać.Nie chciałabym tam nigdy aby uległo ono takiemu zepsuciu jak inne miasta.Bo Nadodrze jest żywe i zyje tym,że jest… Powołanie.Czymże jest powołanie.Gdy wybieramy sobie jakiś zawód to musimy iśc ku swojemu powołaniu,które odkryjemy a nie uczmy sie nigdy na siłę albo na to na co jest zapotrzebowanie.Człowiek powinien wykonywac swój zawód z pasją bo gdy wybierze byle co to nie ma z tego satysfakcji a każda czynnośc wykonywana w tym zawodzie staje się dla niego udręką i cierpieniem… Właśnie dlatego przeżywałam traumę.Gdy byłam na bezpłatnych praktykach w Urzędzie Miasta i Gminy w Kątach Wrocławskich to przeżywałąm traumę.Dlaczego???Bo wybrałam politologię-kierunek nieodpowiadający mojemu powołaniu.Ja czuję powołanie na badaczkę naukowa albo na socjologa ale niestety-kazano mi iśc tam na siłę bo było obowiązkowe. Kiedy wybierasz zawó dla siebie-to idź tam gdzie Twoje powołąnie.Radzę to każdemu.Bo gdy wybieramy dla siebie zawód,z którego mamy się utrzymywac to zastanówmy się naprawdę dobrze czy jesteśmy w stanie utrzymac ciężar tego co na nas spadnie i nie chodzi mi tu o ciężar obowiązków ale o to,że nawet najmniejsza czynnośc taka jak grzebanie w papierach czy siedzenie na obradach rady stają się dla nas męczarnią jakbysnmy mięli siedziec na rozżażonych węglach… Gdy spada na nas ciężar tego,co mamy udźwignąc to może nas nawet zabic,jeżeli w porę tego nie zauważymy.A gdy już upadkie to albo to złąpiemy i przesuniemy z daleka od siebie i odrzucimy jak zwykle odrzuca się cos czego nie chcemy lub poddajemy się i pozwalamy sobie zmiażdżyc czaszkę a potem umieramy. Gdy wróciłam na zajęcia na wykład to tam wykładowca mówił nam na temat Max’a Weber’a.Mówił nam o jego koncepcji polityki i tak dalej i miał przy sobie ksiązkę pt:”Polityka jako zawód”.Powiedziałam mu,że nie chcę byc politykiem ale kocham Max’a Weber’a i jest on moim ulubinym myślicielem z racji tego,że wprowadził moje ulubione pojęcie-„Weberowskie Odczarowywanie Rzeczywistości”.Zapytałam się wykłądowcy jaki jest jego ulubiony mysliciel to odpowiedział mi,ze też…Max Weber.Powiedział mi tylko,że niestety Max Weber lubił polityke i uważał ją jak zawód.Powiedziałam mu,że cenię tylko tego Weber’a za to,że wprowadził pojęcie odczarowywania rzeczywistości i pokazałam mu na plecaku tę Cornelię,którą tam mam.Pokazałam mu,że to jest Cornelia z Witch i ona naprawdę nie istnieje.Jest tylko narysowana ale ja to lubię bo pociąga mnie magia tego.Czemu???Bo tak już jest i ja się co prawda z tym nie utożsamiam ani też nie chcę naśladowac dziewczyn z Witch’a ale to jest Weberowskie Odczarowywanie Rzeczywistości.No a Witch to czarownice a po niemiecku czarownica to Hexe.Na to mój wykładowca powiedział,że skoro to co ja mam na plecaku to są czarownice to niech odczarują pogodę aby nie padało i była ładniejsza. Powołąnie.czym tak naprawdę jest powołanie.Ja przez nieodpowiedni zawód a raczej przyuczenie do niego to straciłam ochotę do życia.Wykładowca zapytał się mnie z ciekawości jak jest po niemiecku zawód.No to odpowiedziałam mu,że „Beruf”.Zapytał mnie się,że skoro po niemiecku „Beruf”to zawód to od czego może pochodzic słowo „Beruf”.Odpowiedziałam mu,że od „Be” i „Rufen” czyli coś w rodzaju „przy” i „wołanie” czyli tak jakby „przywoływac”.On poprawił mnie i powiedział mi,że zawód czyli „Beruf” znaczy właśnie…”POWOŁANIE”… Powołanie.Skoro zawód ma byc dla mnie powołeniem to dla czego ja musze się mędczyc z przyuczaniem do zawodu politologa lub polityka,który wcale mnie nie interesuje??? No i tak całe zajęcia mówilismy o koncepcji Weber’a.Po zajęciach jak zwykle zagadałam znowu do wykłądowcy i zapytałam się go czy jego zdaniem mogłąbym byc dobrym socjologiem i aby ocenił mnie swoim doświadczonym okiem.Poradził mi,że mogłąbym byc a najlepiej to pasowałaby do mnie socjologia empiryczna.Ucieszyłam się z tego powodu tak bardzo,że aż wrzeszczałam z radości i podskakiwałam. Potem poszłąm do toalety.Jak zwykle na samą górę gdzie mam okno na świat… Gdy schodziłam po schodach to spotkałam moją koleżankę Agnieszkę D.,która kiedyś zapoznała mnie z DJ;em ROTTWAG’iem oraz mojego kolegę Piotrka B.czyli Baraninę,z którego kolegom-Maćkiem jechałam kiedyś pociągiem.Zagadałam do nich o czym gadają a oni gadali coś o swoich sprawach.Schodzilismy razem po schodach i powiedziałam do Agnieszki i Piotrka,że coś jestem wścieknięta na pana Grant’a o to,że on mnie oszukuje i nie powie mi o mnie tego co naprawdę sądzi.Piotrek powiedział mi,że on do Grant’a nic nie ma.Agnieszka zapytała się mnie dlaczego ja tak krzyczałam z radości na korytarzu to odpowiedziałam jej,że to jest moja tajemnica a tak naprawdę to poszło o to,że ucieszyłam się,ze wykłądowca mi powiedział,że jego zdaniem mogłabym byc socjologiem. Nadmieniłam Piotrkowi i Agnieszce,że mam na imię Biologia Socjologia i tyle.Imię Florianna to prawie jedno i to samo co Biologia bo jak Flora i Fauna to roślinnosc czyli Biologia a Julita to od rodu Juliuszy,z któego wywodzi się Juliusz Cezar a jak wiadomo dawniej najlepszą klasą społeczną byli Juliusze tak więc przez to Socjologia.Piotrek mi powiedział,że w tym momencie się zagalopowałam. Potem oni poszli w stronę barku uczelnianego by tam dalej gadac bo słyszałam ich na korytarzu a ja poszłam do mojej znajomej drugiej szatniarki,z która gadałam co tam u niej słychac. Gdy już sobie z nią pogadałam to postanowiłam iśc już w stronę C.H.ARENA po drodze na tramwaj.Gdy wchodziłam do C.H.ARENA nie mogąc jeszcze pozbierac swoich myśli po dzisiejszej konfrontacji z DJ’em ROTTWAG’iem to padał deszcz.Przy wejściu jak wchodziłam to jakas zakochana parka stała i sie obściskiwała. Gdy weszłam do ARENY to od razu poszukałam jak zwykle stoiska z chipsami gdzie zawsze chodzę.Tym razem zastanawiałam się nad tym jakie nowe smaki wprowadzili i wahałam się czy mam sobie kupic duże chipsy LAYS za 3 złote czy też może jakieś duże Cheetosy za 1,50 zł ale nagle ujrzałam nowy smak jakie wprowadzili i do tego małą paczka kosztowała po złotówce!!!Były to nowe chipsy Cheetos Ufos i miały kształt ufoludka.Zastanawiałam się czy je kupic.sprzedawca npodszedł do mnie i zapytał się mnie w czym może mi pomóc to poprosiłam go od razu o tę paczuszkę i kupiłam je.gdy je kupiłam to zauważyłam,że mają kolor cały zielony a na opakowaniu pisało już,że są z cebulką.Otwarłam paczuszkę i zjadłam pierwszego chipsa.Były bardzo smaczne.Nie wyglądały mi jak głowa ufoludka tylko jak…zwykłe brokuły.Gdybym niedowidziała to myslałabym sobie,że to są zasuszone brokuły!!! Jedząc te chipsy poszłam na stoisko mojej znajomej sprzedawczyni bluzek z Witch.Ostatnio była na mnie obrażona za to,że okazała się byc żoną urzędnika a ja przy niej narzekałam na takie babska bo mają mężulków urzędników co im piorą koszuleczki by były bielutkie a ona mi powiedziała,że ona swojemu męzowi koszule pierze i mam jej nie obrażac.No cóż-nigdy nie wiesz z kim gadasz ani kogo masz przed sobą. No i gdy byłam u niej na stosiku by się zapytac czy mają nowe bluzki to pokazałam jej przy okazji te chipsy,które jadłam.Pokazałam jej,że wyglądają jak zasuszone brokuły a ona przyznała mi rację.To prawda.Powiedziała,że takie formy to powinne byc dla warzyw dla tych niejadków aby dzieci były bardziej zainteresowane tym co mają na talerzu.Tak ale ja jestem dorosła i kocham chipsy.Odpowiedziała mi,że kto by nie lubił chipsów.Gdy pogadałam z nią i kazałam pozdrowic jej odemnie moje dwie pozostałe znajome sprzedawczynie bluzek na tym stoisku to poszłam sobie już na tramwaj. W tramwaju jechałam a za oknem było pochmurno.Wsiadłam w tramwaj linii 6.Gdy była jakoś tak stacja Podwale to podsłyszałam rozmowę dwóch dziewcząt a właściwie kobiet,które rozmawiały ze sobą.Siedziały naprzeciwko mnie.Ta co siedziała pod oknem mówiła,że ma certyfikat z niemieckiego i mogłaby byc tłumaczką ale jak się samotnie wychowuje i jeszcze do tego 4 dzieci to jest potwornie.No i mogłaby pracowac jako tłumacz przysięgły ale jakos tak wyszło…Wtrąciłam się do ich rozmowy.Pocieszyłam ja,że jak się czegos chce to sie to ma.Odpowiedziała mi,że tak ale ona nawet matury nie ma.Opowiedziała mi jak to starała się o dziecko przez 4 lata i dopieri zaszła ciążę jak miała zdawac maturę ale niestety jej ciąza była zagrożona to lekarz postawił jej ultimatum,że albo matura albo dziecko.Zgadnijcie co wybrała.Tak.Bachora.Ale nie obrażałam jej bo czułam w niej chęci do pracy jako tłumaczki.Opowiedziała mi,ze ma syna chorego na epilepsję i on jest bardzo mądrym chłopcem i potrafi bardzo dobrze i język angielski i język niemiecki ale bardziej woli angielski i jak go chcięli dac na niemieck to on nie bo woli angielski.Powiedziała mi,że on kiedyś nie umiał niemieckiego ani polskiego a w zerówce czy tam w pierwszej klasie to kiblował właśnie bo nie umiał języka polskiego i nauczycielka go ujebała a teraz tak świetnie sobie radzi w języku polskim. Od razu przypomniało mi się jak nie umiałam socjologii a z wykładów miałam nawet dwóję a teraz tak bardzo kocham socjologię.Opowiedziałąm jej o tym.Powiedziałam jej,że swoje powołanie trzeba odkryc i kto wie czy nie będzie kiedyś z niego jakiś tłumacz.Ona mi powiedziała,że on cierpi na epilepsję to ja powiedziałam jej,że podobno ludzie,którzy cierpią na epilepsje są wrażliwsi i mądrzejsi od innych więc nie dyskwalifikuje ich to jako dobrych pracowników ale ona odpowiedziała mi,że nie mogą za długo myślec bo to może nasilic ich atak. Potem te dwie kobiety rozmawiały dalej między sobą.Jej koleżanka zapytała sie jej gdzie ona mieszka to odpowiedziała,że na Worcell’a a potem się poroawiłal,że dziś nie mysli za dobrze i nie mieszka na Worcell’a tylko gdzie indziej.Wysiadła na stacji Oławska.Gdy wysiadała to podziękowała mi a ja życzyłam jej powodzenia i szczęścia i życze jej by w końcu została ta tłumaczką niemieckiego. Ja za to wysiadłam na Nadodrzu.Nadodrze.Czym tak naprawdę jest Nadodrze??? Wysiadam tam cały czas.Kocham je i tyle. gdy wysiadłam na Nadodrz to myslałam sobie,że jeszcze mam dużo czasu do pociągu ale gdzie tam-zegarki pokazywały,że jest już 15:27 a o 15:39 mam swój pociąg.Poszłam sobie jeszcze na chwilke po sklepach połazic a potem poszłam na perony.Gdy byłam na peronach to myslałam o tym,że przed 4 laty czekałam tutaj na nasze spotkania z Michałem i Krzyśkiem z Nadodrza oraz myslałam o tym co robiłam gdy tu po raz pierwszy przybyłam.Myślałam też o DJ’u ROTTWAG’u i o tym,że on udawał cały czas,że mnie lubi i ma mnie za wariatkę…No cóż-najpiększiejsze są marzenia nie do spełnienia. Z zamyslenia wyrwał mnie widok trzech policjantów,którzy szli jak mi się wydawało w moja stronę.Jednak nie szli w moją tylko zeszli na dół do tunelu po schodach tam gdzie było trzech bezdomnych i podeszło do nich.Chciałam podsłuchiwac jednak nie chciałam aby wyszło,że podsłuchuję o co poszło więc słuchałam tyle o ile krącąc się to koło ludzi,któzy też czekali na pociąg a to koło drabinek gdzie był widok na tunel.Nie udało mi się nic sensownego wysłyszec a jedyne co wysłyszałam to to,że są bezdomni i tyle.Coś tam pili i przez to chyba podeszła do nich policja.Widziałam jak wyciągają dokumenty by dac się wylegitymowac policjantom.Wysłyszałam tuż przed samym odjazdem jak policjant wypowiedział na cały głos datę urodzenia jednego z tych bezdomnych:”1948 rok.Miesiąc 08.10.”.cos mnie tam jeszcze dochodziły słuchy z oddali.Podeszłam do jakiegoś faceta co czekał z bagażem na pociąg i wydawało mi się,że podsłuchuje również to zapytałam się go o co się rozchodzi a on mi odpowedział,że nie wie i odszedł dalej odemnie.Ja czekając na pociąg łaziłam sobie po peronie.cos tam dochodziły mnie dialogi z tej rozmowy coś o jakimś facecie co śpi z dzieckiem na klatce i tak dalej tak więc nie wiem czy ja dobrze słyszałam ale nadjeechał mój pociąg i wsiadłam do niego. W pociągu jak zwykle poszłam do ostatniego przedziału gdzie na szczęscie było miejsce bo pociąg jest przepchany w piątki o tej godzinie bo wracają studenci do domów.Gdy usiadłam w ostatnim przedziale to spotkałam tam moich znajomych facetów,którzy jeżdżą ze mną na trasie.Widuje ich często.Jeden z nich,ten co usiadłam koło niego to powiedział mi,ze właśnie wraca z Pęgowa do Ostrowa.Zapytałam się go czy on mieszka w tym Pęgowie i czy to nie jest przypadkiem tam gdzie są te głupie Kąty Wrocławskie a on mi odpowiedział,że to nie z tej strony a mieszka on w Ostrowie.Opowiedział mi,że pracuje gdzieś tam jak coś budują i tak dalej i opowiadał mi o hiszpanie co gdzieś tam we Wrocławiu gdzie nowy stadion budują to chciał coś wybudowac ale potem pieniędzy nie dał i teraz tam kaczki pływają i można je karmic.Az się usmiałam.Facet powiedział mi,że pamięta jak ja płakałam,że wracam z Kątów Wrocławkisch i ogółem pamięta mnie z trasy.Zapytałam się go,że skoro on mieszka w Ostrowie Wielkpolskich to czy stoji jeszcze tam koło Hubertu’a niedaleko Fary taka kafejka co nazywała się Nautilus.Odpowiedział mi,że już nie stoji.A szkoda.Zapytałam sie go czy widział on te cygańskie domy w Ostrowie co oni sobie stawiają pałace a on mi odpowiedział,że widział.Jego kolega dał uwagę,że skąd oni na to pieniądze mają a tamten odpowiedział,że z handlu o oni cały czas tylko na targu handlują. Ten facet co siedział kołomnie to opowiedział mi,że planuje wyjechac do Norwegii i ogółem tam jest fajnie.Płakałam przed tymi facetami co ze mną jechali w ostatnim przedziale,że niestety studiuję politologię i nie chcę byc politykiem.Ten co siedział kołomnie odpowiedział mi,że niestety polityka to jest ku*wa i nic więcej.Politycy tylko kłamią i patrzą jakby się tu najeśc u koryta a potem inni przychodzą i tak dalej.Tam w norwegii gdzie był to on bardzo dobrze wspomina i chciałby tam zamieszkac bo tam nie kradną i tam mają dobry socjal i państwo im daje.A Norwedzy nie kradną bo jak tam jeden gościu na budowie łopatę zostawił to stała tak przez kilka dni zanim sam ją wziął.Co innego jak polak polakowi bo polacy to ogółem taki naród.Raz był w takiej knajpce,gdzie to Polaków nie wpuszczają bo jak się później okazało mieli już zajścia z polakami,gdzie to pili i rozrabiali w klubie.Powiedziała mu to znajoma polska barmanka stamtąd.Powiedział mi,że zawsze się znajdzie taki co narozrabia. Gdy tak rozmawialismy to zapytałam się z ciekawości jednego z tych facetów czy wie gdzie jest ulica Zemska we Wrocławiu bo coś mi to świta i z ciekawości pytam.Ten facet co siedział kołomnie to nie wiedział ale jego kolega powiedział mi,że to jest tam gdzie jest Legnicka i to jest bliżej Mikołajowa.To jak się jedzie od placu 1 maja.wiem gdzie to jest już teraz.Az mi się przypomniało jak ta ciężarówka za czasó PRL-u i tych zamieszek przez ZOMO przejechała tam jednego faceta ale przeżył i podobno zyje do dziś.No tak-a media gadają swoje. Ogółem ten świat jest zakłąmany.Trzeba polegac na sobie.Tylko na sobie bo ktoś zawiedzie aby Ty sam człowieku sam siebie nie zawiedź…Bo tylko Ty siebie znasz. 10/18/2009 0 Komentarze Nieszczerość-część 3Genetyka.Od chyba 2001 roku jest moją ulubioną dziedziną nauki w zakresie biologii.Az trudno w to uwierzyc,że ja jeszcze w 2002 roku nienawidziłam biologii jak psa a socjolologii wcale nie umiałam a teraz co się dstało-naprawdę sprawia mi to przyjemnośc słuchanie o podziale kodu genetycznego czy o crossing over.Jedyne co mi nie odpowiada to botanika ale cóż-nie wszystko da się lubiec.
mogłabym o tym dyskutowac godzinami i wdawac się w naukowe dyskusje na takie tematy.ile ma to do socjologii czy socjotechniki??? Daty 16 października 2009 roku przekonałam się,że bardzo dużo. DJ ROTTWAG.Gdy skończył ze mną tę dziwną dyskusję daty 16 października 2009 roku w klubie to zaraz dalej zaczął kontunuowac wywiad z klubowiczami. Zaczął opowiadac o tym,że jest takie coś,że zawwsze lubimy osoby do siebie podobne.Nazywa się to genetycznym utożsamianiem się.To tak jak w sytuacji gdy chcemy pożyczyc od kogoś pieniądze.DJ ROTTWAG zadał pytanie od kogo przeważnie pożyczamy pieniądze gdy nie mamy???Ktoś tam odpowiedział,że idzie do banku a ja odpowiedziałam,że od konduktora na co mój znajomy konduktor się uśmiechnął. DJ ROTTWAG powiedział na czym to polega.Chodziło mu o to,że luzie najczęsciej ufaną lub pożyczają pieniądze od kogoś z rodziny bo działa to na zasadzie podobności genów.Lubimy kogoś kto ma podobne geny do naszych.To nie są jego włąsne słowa tylko wyczytał to w jakiejś książce o(o mnie-tak)zależoności pomiędzy biologią a socjologią.Jest też coś takiego jak fikcyjne pokrewieństwo czyli lubimy utożsamiac się z tymi,którzy są do nas podobni z pozoru. Opowiadał o tym jak to gdzieś przeprowadzono badanie na taki temat gdzie to jeden facet,który został wybrany jako przykłąd do experymentu był przebrany za biedaka i kloszarda a drugi był ubrany w garnitur ale też miał grac bezdomnego.Posadzono takich panów jako żebrzących na ulicy tyle,że ten,który był przebrany za kloszarda i miał kartke z napisem,że jest biedny to zebrał mniej pieniędzy niż ten,który był ubrany w drogi garnitur i trzymał przed soba karteczkę,że jego firma zbankrutowała a on stał się bezdomny i zbiera na opłacenie długów.Ja myslałam,że ten biedniejszy zebrał więcej pieniędzy ale niestery DJ ROTTWAG odpowiedział mi,że zebrał przez to mniej pieniędzy bo ludzie lubią utożsamiac się z podobnymi do siebie. To nazywa się właśnie fikcyjnym pokrewieństwem i ja to bardzo dobrze rozumiem.Bo ilez to razy ja upodabniałam się z ubioru do mojego Florian’a czy do pana Pledger’a o czym głośno powiedziałam… DJ ROTTWAG zadał nam pytanie na temat tego czy gdybyśmy my-klubowicze widzięli,że ktoś się topi w rzece i załóżmy,że jesteśmy świetnymi pływakami to czy zdecydowalibyśmy się uratowac taką osobę.Moja koleżanka z grupy-Ania W.odpowiedziała mi,że jakbym się ja-Florianna topiła to by mnie nie uratowała a ja odpowiedziałam to samo,że Ani bym nie ratowała a DJ ROTTWAG się zapytał czy gdybyśmy na przykład bylki pod presją czasu to czy zaczęlibyśmy ratowac drugą osobę.Powiedział,że to najczęściej presja czasu oraz wygląd zewnętrzny osoby,która potrzebuje pomocy jest brana pod uwagę przez większośc ludzi a jak już ktoś pomoże bez względu na to to przeważnie dlatego aby gazety o nim pisały i media trąbiły,że jest taki wspaniały. DJ ROTTWAG zapytał nas się z ciekawości czy gdybyśmy widzięli,że topią się kobieta i mężczyzna a moglibyśmy uratowac tylko jedno z nich to kogo byśmy uratowali???Ja odpowiedziałam,że jakby się topiła taka Lady GaGa,która podobno jest obojniakiem to nie wiedziałabym co robic a DJ ROTTWAG zapytał się mnie czy ratowałabym ją gdyby się topiła.Nie odpowiedziałam mu nic a do Lady GaGi nic nie mam. DJ ROTTWAG opowiadał nam o tym jak raz został zaproszony na jakieś zajęcia na studia zaoczne z filozofii i tam miał zajęcia z osobami,które miały po 40 pare lat i zadał im pytanie czy gdyby mieli do wyboru do uratowania tonącą w rzece matkę czy włąsne dziecko,któe też tonie a mogli uratowac tylko jedno z nich to kogo by ratowali.Odpowiedzi brzmiały,że dziecko,ponieważ geny matki są już zużyte. Taka jest prawda.Genetyka.Przecież ja cały czas o tym trąbię w swoich poglądach,że człowiek z biologicznego punktu widzenia po skopiowaniu swouch genów i wydaniu potomstwa na świat jest już niepotrzebny.W końcu moje imie to Biologia Socjologia a nie żadne inne i tyle!!! Jak DJ ROTTWAG nadmienił to,że był na zajęciach na zaocznych studiach gdzie byli tacy ludzie po 40 roku życia to zaraz nadmieniłam o tym,że ja uczęszczałam do zaocznego liceum ogólnokształcącego gdzie też byli tacy ludzie albo młode mamuski,które mi wpierały swoje zdanie. DJ ROTTWAG nic na to nie odpowiedział.Ogółem DJ ROTTWAG nic innego nie robił przez całe spotkanie tylko starał się unikac rozmów ze mną albo zbic z tropu.Gdy wychwalałam się przed nim co ja wiem to nic nie odpowiedał a wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę lub chowali się gdzie pieprz rośnie: Gdy klubowicze byli na tym występie to nikt inny nie rzucał się w oczy bardziej na widowni niż ja: Od razu widac mnie w tłumie.nie chcę byc zwykłą szarą myszką.Chcę byc sobą.Jestem głosna i rzucam się w oczy.W przeciwieństwie do DJ’a ROTTWAG’a.Już wiem,że okłamywał mnie.Ja byc może też ale to ja odważyłam się na szczerośc.On jedyne mi tylko mówi,że to prawda co też jest formą szczerości ale to nie to samo jakby sam z siebie wyznał mi,że nie chce mnie znac.Nie musi tego powiedziec.To się odczuwa… DJ ROTTWAG opowiedział nam jeszcze,że bardzo wielu ludzi patrzy na pieniądze.On ma do nas szacunek,ponieważ gdy mówi to stoji przodem do nas-swoich rozmówców ale jemu za to zapłacono a co by było gdybyśmy widzieli go w innym klubie czy w innym lokalu,gdzie mu nie zapłącono aż tyle i nie opłacono przyjazdu do Polski i tak dalej i zobaczylibyśmy go siedzącego za konsoletą i cos mruczącego pod nosem to czy zmienilibysmy o nim zdanie.Tak jest w większości przypadków,że jak na przykłąd do dentysty przychodzi zwykły szary człowiek,po którym widac,że nie ma pieniędzy to dentysta wykonuje swoją usługę jakby nie chciał tylko musiał a co innego jak przychodzi jakiś bogacz to dla niego najlepsze usługi i jeszcze do tego znieczulenie i tak dalej i skomentował to czy to jest etyczne.Zapytałam się DJ’a ROTTWAG’a co to jest etyka bo mi się to kojarzy z etykietą(taka mądra jestem i pisałam tu na tym blogu o etyce postepowania z żywnością a nie wiem co to jest etyka i pytam sie jak głupia)a on mi odpowiedział,że są to zasady moralne. Zawsze wyłąmuję się wśród tłumu z tych szarych myszek.Zawsze pytam i mówię.Czy to na temat czy nie na temat-najlepiej jest pytac i mówic: DJ ROTTWAG zadał klubowiczom pytanie jakże mogą ze mną wyrzymywac a moi koledzy i koleżanki odpowiedzieli,że ledwo co ze mną pan Sroczyński wytrzymał na zajęciach a co dopiero tutaj w klubie ze mną wytrzymac.Wiedziałam do czego ROTTWAG zmierza.W oczy mi tego nie powie.Ja wiem,że to i tak by nie miało sensu bo nie zmienię się ale taka jest prawda.On mnie nienawidzi i oszukuje.Powiedziałam mu to w oczy a on powiedział,ze jakby mnie nie nawidził to zawołałby ochronę i wywaliliby mnie z klubu… Na zakończenie półtorejgodzinnego spotkania,chciałam sobie zrobic zdjęcie z DJ’em ROTTWAG’iem i poprosiłam Julitę by zrobiła mi z nim fotkę.Julita nie zabardzo chciała ale ja wypomniałąm jej jak to szliśmy na koncert DJ’a ROTTWAG’a i zapomniałaby z sali u pana Sroczyńskiego parasolki.No to Julita zrobiła mi pare fotek ale DJ ROTTWAG zastrzegł sobie,że nie chce abym się do niego przytulała,dusiła go czy dostawiała rogi na zdjęciu tak więc wyszły z tego takie fotki,że DJ ROTTWAG jest w tle gdzieś tam z tyłu i to albo wstaje ale wyciera sobie nos i tak dalej.to zdjęcie akurat jak wyciera sobie nos to kazał usunąc.Jednak swojego prywatnego maila mi nie poda.Z wiadomych przyczyn.Z resztą-wiem co o mnie mysli… Zaraz po tym jak wyszlismy z całą grupą od DJ’a ROTTAG’a i poszlismy na zajęcia to zrozumiałam,że już nie mam po co go widziec… Ja to już wiem.Od pół roku,że jest ze mną nieszczery.Przyznam szczerze,że to wtedy naprawdę piszło nie tylko o kolezanki,które były ze mną nieszczere ale i także o niego gdy to byłam daty 28 marca 2009 roku w klubie,gdzie specjalnie pojechałam i nakrzyczałam na niego jak się do mnie pierwszy odezwał zwykłym „Dzień dobry” i ch*j… ta wyszło jak wyszło.bo tak musiało byc.Przecież po to wygrałam chyba celowo darmowy wstęp na koncerty DJ’a ROTTWAG’a nie po to aby uświadomic sobie,że go kocham i pogłębiac to uczucie ale włąśnie dlatego aby uniknąc niedomówień między nami i abym sobie nie robiła nadzieji i wyjaśniła w końcu to czego nie miałam okazji do tej pory wyjaśnic… Czuję to. Moje przeczucia nigdy mnie nie mylą… |
AutorDawny hay-lin.blog.onet.pl Archiwa
Grudzień 2009
|